Aleksander Doba znów na Atlantyku. Kajakarzowi po 5 dniach przymusowego postoju, spowodowanego niekorzystnym wiatrem i zbliżającym się sztormem, udało się wpłynąć na pełne morze.
Z zatoki Barnegat, gdzie podróżnik schronił się przed sztormem pod koniec ubiegłego tygodnia, udało mu się wydostać dopiero za drugim razem. Pierwszy raz próbował wczoraj, ale duże fale uniemożliwiły mu wypłynięcie. Lokalni rybacy doradzili mu, żeby w morze wyszedł wykorzystując odpływ.
Teraz podróżnika czeka kolejna gonitwa z czasem. Musi jak najszybciej pokonać 120 mil morskich, żeby dotrzeć do Golfsztromu, potężnego prądu oceanicznego, który sam będzie pchać kajak OLO w kierunku Europy. To ważne, by Aleksander Doba jak najszybciej oddalił się od lądu. Każdy sztorm zbyt blisko wybrzeża to ryzyko zniesienia przez fale i roztrzaskania kajaka. Według nawigatora rejsu, dotarcie do Golfsztromu powinno zająć Olkowi Dobie 3 i pół dnia. Podróż przez Atlantyk planowana jest na 4 miesiące. Na początku września Doba powinien dopłynąć do Portugalii.
70-letni kajakarz z Polic pod Szczecinem ocean pokonał już dwa razy, w przeciwnym kierunku. Za ostatni rejs z Europy do Ameryki Północnej otrzymał prestiżowy tytuł Podróżnika Roku magazynu "National Geographic".
(az)