Mnożą się spekulacje we Francji na temat tajemniczego Afgańskiego Frontu Rewolucyjnego! Prasa w Paryżu powołuje się na policyjnych ekspertów i twierdzi, że ugrupowanie, które przyznało się do podłożenia dynamitu w wielkim paryskim domu towarowym Printemps, być może w ogóle nie istnieje.
„Le Figaro” ujawnia, że po odkryciu dynamitu bez zapalnika w Printemps, anonimowy rozmówca uprzedził dyrekcję sąsiedniego paryskiego domu towarowego, że tam również podłożono ładunek wybuchowy. Niczego tam jednak nie znaleziono.
Dziennikarze „Liberation” nie wykluczają, że może chodzić o jakiegoś szaleńca, ponieważ autor komunikatu przesłanego do agencji AFP, używa liczby pojedynczej, pisząc: „Zapewniam, że nie chodzi o żart”, tak jakby był przyzwyczajony do tego, że nikt nie traktuje go poważnie.
Inny trop, to podszywająca się pod afgańskich talibów skrajnie lewicowa bojówka. Autor grozi bowiem „ukaraniem kapitalistów”.
Jak zauważa nasz korespondent Marek Gładysz, francuska prasa zgodnie podkreśla dziś, że eksperci coraz bardziej wątpią w hipotezę, że atak przygotowali islamscy ekstremiści - w ich komunikacie nie było bowiem żadnych odniesień do Islamu.