Jerozolima odetchnęła z ulgą. Izraelska policja odwołał alert terrorystyczny. Na wszelki wypadek na rogatkach miasta zaostrzono kontrole, w samym mieście podwojono liczbę karetek, postawionych w stan gotowości.
Alarm antyterrorystyczny to efekt ostrzeżenia, jakie władze Izraela. W Jerozolimie jest właśnie z wizytą Donald Tusk. Przyznał jednak, że czuje się bezpieczny. Tu jest jak u pana Boga za piecem - powiedział.
Życie w podzielonej Jerozolimie toczy się w miarę normalnie, wręcz leniwie. Ludzie w barach tłumnie piją kawę, nie unikają autobusów miejskich, handlują w wąskich uliczkach Starej Jerozolimy i modlą się przy Ścianie Płaczu. Na ulicach w części żydowskiej nie było widać podniesionego alertu antyterrorystycznego. Żołnierze z długą bronią to codzienność, choć w kilku kawiarniach przed wejściem nasz reporter Mariusz Piekarski został skontrolowany wykrywaczem metalu.
Do tych zasad niełatwo przywyknąć polskim pielgrzymom: Co kilka metrów kontrole. Większość przecież pokojowo tu przyjeżdża, a jest podejrzewana o różne rzeczy. Polaków słychać zresztą co kilkaset metrów. Każdego roku do Ziemi Świętej przyjeżdża kilkaset tysięcy polskich pielgrzymów.
Rzecznik izraelskiej policji Szmuel Ben-Rubi poinformował, że zaostrzono kontrolę na rogatkach miasta, a pogotowie ratunkowe zapobiegawczo podwoiło liczbę karetek i ich załóg. Władze nie podały jednak żadnych dodatkowych informacji dotyczących zagrożenia.
Jerozolima wielokrotnie była celem ataków palestyńskich terrorystów. Do ostatniego krwawego zamachu doszło szóstego marca. Uzbrojony Palestyńczyk wtargnął wtedy do szkoły religijnej i zastrzelił ośmiu studentów, zanim sam został zabity.
Liczba zamachów w Izraelu zmniejszyła się po wybudowaniu płotu bezpieczeństwa, oddzielającego palestyńskie terytoria od Izraela.