W centrum miasta przed budynkiem parlamentu zebrało się wieczorem około 40 tysięcy ludzi, którzy domagali się ustąpienia węgierskiego premiera Gyurcsanyego. Protesty przebiegły spokojnie, mimo, że na placu pojawili się kibice lokalnej drużyny piłkarskiej. Nie zakłócali jednak porządku.
Część demonstrantów przypięła do ubrań białe kokardki. Do udziału w akcji „biała wstążka”, mającej symbolizować sprzeciw wobec kłamstwa i przemocy, wezwał m.in. opozycyjny Fidesz. Do barierek, którymi otoczono gmach parlamentu, protestujący przywiązali białe róże. Ten kolor symbolizuje naszą szczerość i czystość tego protestu. Symbolizuje moralną rewolucję w naszych domach - powiedział Tomasz Molnar, przedstawiciel Narodowej Rady na Rzecz Węgier, która powstała, by oficjalnie reprezentować demonstrantów.
Molnar zapowiadział, że demonstracja szybko się nie zakończy. Jesteśmy po to, aby obalić postkomunistyczny rząd - podkreślił. Nowy ruch występuje nie tylko przeciw lewicy. Ich zdaniem zawiódł także opozycyjny Fidesz. Posłuchaj relacji specjalnego wysłannika RMF FM - Przemysława Marca:
Przemysław Marzec spotkał wśród protestujących dwie Polki, które od lat 80. mieszkają na Węgrzech. Oburza nas to wszystko - stwierdziła jedna z nich. Uważam, że teraz będzie jeszcze gorzej – we wtorek przyjadą gospodarze ze wsi. Uważam, że to się nie skończy, jeżeli premier nie poda się do dymisji - dodała druga.
Antyrządowe protesty wybuchły w Budapeszcie po ujawnieniu nagrania z maja, w którym premier Węgier Ferenc Gyurcsany na zamkniętym posiedzeniu partyjnym mówił, że aby wygrać kwietniowe wybory i utrzymać się przy władzy, jego socjalistyczny rząd kłamał na temat stanu gospodarki i państwa.