10 tysięcy ludzi zebrało się w środę wieczorem przed siedzibą węgierskiego parlamentu. Demonstranci wzywają premiera Ferenca Gyurcsanyego do rezygnacji. Gyurcsany prosi natomiast szefa opozycyjnej partii Fidesz o odwołanie sobotniego wiecu w Budapeszcie.
Gyurcsany przypomniał przewodniczącemu partii Fidesz jego własne słowa, że tylko taki przywódca ma prawo wezwać ludzi do wyjścia na ulice, które jest w stanie ich stamtąd zawrócić. Sobotni wiec prawicy ma odbyć się w związku z wyborami samorządowymi, które zaplanowano na 1 października.
Z demonstracji zrezygnowali natomiast studenci. Jej organizatorzy nie mogli bowiem zagwarantować pokojowego przebiegu wiecu.
Protest przed budynkiem węgierskiego parlamentu jest jednak bardzo spontaniczny i trudno przewidzieć, co się jeszcze może stać. Można mieć jednak obawy, że brak zorganizowania nie pomoże przeciwnikom premiera.
Na niewielkiej scenie panuje pełna demokracja – każdy może się wypowiedzieć; zbierane są podpisy pod różnymi petycjami. Brakuje jednak liderów opozycji – ludzi, którzy kierowaliby tłumem demonstrantów. Wśród protestujących jest wysłannik RMF FM Przemysław Marzec. Posłuchaj jego relacji:
Zamieszki w Budapeszcie trwają od poniedziałku. Protesty wybuchły po opublikowaniu w mediach nagrania, w którym premier Gyurcsany przyznał, że rządzący socjaliści okłamywali społeczeństwo co do faktycznego stanu gospodarki i państwa.