Trwa zbiórka pieniędzy i walka o kredyt. PSL nadal nie ma z czego spłacić zadłużenia wobec Skarbu Państwa. Chodzi o 21 milion złotych.
Według liderów PSL-u, działacze otwierają własne portfele i chętnie dają fundusze na ratowanie partii. Nie robią tego bezinteresownie, bo jesienią odbędzie kongres ludowców, na którym wybrane zostaną nowe władze partii. Ten, kto da więcej, ma większe szanse.
Na pewno kampania wyborcza jest takim momentem, gdzie takie pytania są. Często padają deklaracje, że ja zapłacę, my zapłacimy - mówi Jan Bury, który - jak sam twierdzi - oddał partii kilka tysięcy złotych.
Równolegle partia przymierza się do wzięcia kredytu na spłatę długu. Od działaczy reporter RMF FM usłyszał, że gdy się uda, to wycofają wysłany do ministra finansów wniosek o umorzenie odsetek.
Ta zaległość - ponad 20 milionów złotych (aż 11,5 miliona złotych z tej kwoty stanowią odsetki) - wzięła się z czasów kampanii w 2001 roku. Polskie Stronnictwo Ludowe złamało bowiem przepisy wyborcze - ludowcy sfinansowali swoje plakaty i reklamówki nie z tych źródeł, co powinni. W związku z tym Państwowa Komisja Wyborcza kazała im zwrócić dotację z budżetu.
Sprawa się przeciągała, a odsetki rosły i w tej chwili przekraczają już wartość samego długu. W marcu pojawiły się nawet informacje, że Ministerstwo Finansów umorzy ludowcom dług. Tak się jednak nie stało.