Wprowadzony dwa lata temu Dzień Żołnierzy Wyklętych sprawił, że tym zagadnieniem interesują się już nie tylko historycy. Według doktora Karola Sacewicza z Instytutu Historii UWM w Olsztynie, młodzi ludzie dzięki temu mają okazję nadrobić braki w nauce.
Piotr Bułakowski: Kim jest Żołnierz Wyklęty?
Dr Karol Sacewicz, historyk z Instytutu Historii UWM w Olsztynie: To żołnierz, który walkę o wolną, suwerenną, niepodległą Polskę zaczynał w 1939 roku. Bardzo często w strukturach ZWZ, a później w AK, czy Batalionach Chłopskich, a więc to nie jest żołnierz znikąd. Całe zaplecze ideowe, które nieśli ze sobą żołnierze Polski Podziemnej, realizuje w ramach testamentu Polski Podziemnej po 1944 roku. Władzę w Polsce przejmują komuniści, on z nimi walczy.
Jaka jest świadomość tego zagadnienia w społeczeństwie?
Wprowadzenie Dnia Żołnierzy Wyklętych było dużym zwrotem, było to potrzebne. Już nie tylko historycy zajmują się tym zagadnieniem, ale powstają różne inicjatywy - konferencje, panele dyskusyjne. Zaprasza się kombatantów i ich rodziny. O ich bohaterstwie jest naprawdę głośno. Przedstawia się ich też jako zwykłych ludzi, którzy byli w stanie podjąć ciężką walkę. Cięższą niż w czasie wojny, bo pozbawioną wsparcia aliantów.
Czy - patrząc z perspektywy czasu - powinniśmy oceniać działalność Żołnierzy Wyklętych?
Dla historyka jest to element jego pracy.
A dla nie-historyka?
Też, czemu mamy nie oceniać? Musimy tylko wziąć poprawkę na nasze czasy. Inaczej ludzie podchodzili do pewnych sytuacji kilkadziesiąt lat temu. Musimy zadać sobie pytanie, jak my byśmy się zachowali w momencie, kiedy przyszłoby nam stanąć w obronie wartości Bóg, honor, ojczyzna.
Dlaczego jest tyle różnych głosów, jeżeli chodzi o ocenę działalności Żołnierzy Wyklętych? Nazywa się ich bohaterami, ale też zdrajcami.
Ma to naleciałości polityczne. Jeżeli ktoś był związany ze środowiskiem komunistycznym, a teraz funkcjonuje w obiegu postkomunistycznego salonu, to trudno od niego usłyszeć, że Żołnierz Wyklęty to bohater, który walczył z sowiecką agenturą. Podaje się, że mężem stanu był Władysław Gomułka, a według mnie to komuniści byli tymi złymi. Po drugiej stronie mamy wielu bohaterów, którzy ginęli, byli wysyłani na wschód, mieli nieuczciwe procesy. Warto pamiętać o Fieldorfie, Cieplińskim, Pileckim, Zaporze, Łukaszce.
Co robić, żeby pamięć o nich przetrwała?
Ludzie muszą czytać, czytać ze zrozumieniem. Przede wszystkim młodzież musi chcieć czytać, pogłębiać swoją wiedzę.
Czy to nie jest apel do nauczycieli, żeby kładli większy nacisk na to zagadnienie?
Nauczyciele mają za dużo materiału, a za mało godzin. Bardzo często muszą dzieci uczyć kilka razy o faraonach, Egipcie, Grecji, a na polską historię XX wieku nie starcza czasu. Kończy się zazwyczaj na II wojnie światowej. Ubolewam nad tym.
W końcu mamy Dzień Żołnierzy Wyklętych, można więc nadrobić wiedzę.
Bardzo dobrze, że jest taki dzień, szkoda, że tak późno. Trzeba pielęgnować tę tradycję. Żołnierzy wyklętych jest coraz mniej. To, że o nich mówimy, to jest ukłon w ich kierunku i w kierunku tych, którzy już odeszli.