Jazda po polskich drogach to prawdziwy tor przeszkód. I nie chodzi tu tylko o fatalny stan nawierzchni, ale również o oznakowanie tras. Doświadczył tego na własnej skórze niejeden kierowca, który minął pierwszą i ostatnią tablicę informującą o zjeździe do celu.
Po wielu sygnałach od słuchaczy w Faktach RMF FM przyglądamy się polskim drogowym pułapkom. Na początek historia naszego dziennikarza Krzysztofa Zasady, który dzięki oznakowaniu właśnie na długo zapamięta trasę z Austrii do Warszawy. Oczywiście kłopoty zaczęły się po przekroczeniu granicy w Cieszynie.
Na niewiele ponad 100-kilometrowym odcinku z Cieszyna do Siewierza zgubiłem się trzy razy, a to dlatego że jechałem zgodnie z drogowskazami albo główną trasą, bo z oznaczenia skrętu wcale nie wynikało, że powinien zjechać - opowiada.
Twardy orzech do zgryzienia mają wszyscy ci, którzy wyjeżdżają z Jaworzna. Prze nimi rozwiązanie nie lada trudnej zagadki. A chodzi o miejsce, gdzie krzyżują się trasa krajowa numer 1, droga w kierunku Sosnowca i dalej w stronę centrum aglomeracji oraz pobliska autostrada. Miejscowi sobie radzą, ale przyjezdni mają problemy. Na skrzyżowaniu nie ustawiono znaków. Posłuchaj relacji reportera RMF FM Marcina Buczka:
Kolejny przykład z Poznania. Przy wjeździe do miasta od strony Wrocławia w odległości kilkunastu metrów od siebie stoją dwa drogowskazy prowadzące na poznańskie lotnisko Ławica. Wg pierwszego należy jechać prosto. Drugi nakazuje skręcić w prawo. Którą drogę wybrałby rodowity poznaniak? Posłuchaj Łukasza Wysockiego:
A jak dojechać na autostradę A2 z Konina do Strykowa? Nie wiedząc o jej istnieniu nie sposób tam trafić - w Łodzi, Strykowie i Łowiczu nie ma znaków, które kierowałyby na drogę.Tą trasą próbował przejechać nasz reporter Marcin Lorenc:
Przypomnijmy tylko, że w zeszłym tygodniu odcinek A2 pod Łodzią z wielką pompą otwierał premier. On sam nie musiał wiedzieć, jak tam trafić, bo przywiózł go BOR.
Takich absurdów nie brakuje także na stołecznej tranzytowej Trasie Łazienkowskiej. Pokonanie jej to zwłaszcza dla przyjezdnych spoza miasta wielkie wyzwanie.
Kierowcom jadącym ze wschodu tuż za mostem ukazuje się tablica, która wskazuje, jak jechać na Poznań i Katowice. Okazuje się, że jadąc w tym samym kierunku, mamy dotrzeć także do… Terespola i Lublina. Inny zaskakujący przykład: z Warszawy nie da się wyjechać na Katowice – aby dojechać do stolicy Śląska, trzeba się kierować na Wrocław.
A do naszej redakcji napłynęło wiele maili, w których słuchacze RMF FM wskazywali błędne i absurdalne oznaczenia drogowe. Autostrada A-4 Katowice-Kraków, a zwłaszcza oznakowanie zjazdów. Spróbujcie zjechać na Sosnowiec z kierunku do Katowic - pisze do nas Paweł. Inny słuchacz zwraca uwagę na złe oznakowanie ulic na lewobrzeżnej Warszawie.
Wyjeżdżając z Gliwic w kierunku Tychów (przez Mikołów) dowiadujemy się że miasta oddalają się od siebie. Przy wyjeździe z Gliwic jest tablica informująca, że do Tychów jest 22 km, po przejechaniu następnych 2 kilometrów dowiadujemy się że od Tychów dzielą nas 23 kilometry - napisał Broker.
Na Mazowszu wygląda to o wiele ciekawiej – napisał Artur. Jadąc drogą 801 z Puław do Warszawy, na wysokości miejscowości Otwock Wielki jest tablica "Warszawa 11". Jedziemy dobrych kilka kilometrów w stronę Warszawy i widzimy tablicę "Warszawa 21" . Ale i w przeciwnym kierunku znajdziemy drogowe absurdy: „Puławy 87”, a potem, znów po kilku kilometrach – „Puławy 90".
W Zakopanem na Krupówkach jest oznakowanie skrzyżowania – pisze do nas kolejny słuchacz – z jednej strony nazwy ulic: Piłsudskiego i Staszica, oraz trzecia tabliczka skierowana w kierunku Gubałówki z opisem Sopot 710 km . Dołączył zdjęcie.
I jeszcze jeden kwiatek - wrocławski. Marek zwraca uwagę, że w całym mieście są tylko dwa znaki kierujące na lotnisko Strachowice, jeden przy centrum handlowym Bielany, a drugi co prawda na skrzyżowaniu przy wjeździe do miasta, ale tylko od południa, jadąc od północy na lotnisko się nie zajedzie.
Z Koszalina do Inowrocławia najlepiej przez Bydgoszcz - pisze Zbigniew. Tam przy wjeździe jeden drogowskaz na Konin. Potem żadnych dalszych informacji ani o Inowrocławiu, ani o Koninie, ani o numerze drogi - 25. Straciłem prawie 2 godziny.
Jeżeli i Wy wiecie o absurdalnych oznaczeniach polskich dróg, piszcie maile na adres Fakty@rmf.fm. Jeżeli macie zdjęcia tych miejsc – wysyłajcie je na: Redakcja@rmf.fm.
Skąd tak wielki bałagan w oznaczaniu polskich dróg? Krzysztof Zasada pytał o to w siedzibie Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Wszystkiemu winien brak logicznego systemu informowania kierowców. - Zamiast mówić, jak dojechać z jednego dużego miasta do drugiego, pokazywać te punkty docelowe, azymuty, my pokazujemy najbliższy punkt, z którym możemy się spotkać. A te miejscowości mniejsze bardzo często nie są znane - taką diagnozę stawia Andrzej Maciejewski z GDDKiA.
To jednak ma się zmienić – plan nowego oznakowania polskich dróg jest już prawie gotowy. - Dokument, który będzie to opisywał dokładniej, będzie gotowy we wrześniu. A na przyszły rok są już zabezpieczone środki, by to zmienić - tłumaczy.
Docelowo oznaczenia mają być takie, by do podróżowania po Polsce nie trzeba było mieć mapy. Fakt jest jednak taki, że GDDKiA oznaczenia ustali tylko na drogach krajowych – czyli 18 tysiącach km, a polskie drogi ogółem mierzą 400 tysięcy km. Za resztę odpowiadają poszczególne urzędy i właściciele.
A urzędnicy miejscy mało kiedy zainteresowani są ustawianiem na drogach porządnych tablic informacyjnych. - Na pewno atrakcyjniejsze są realizacje jakiś estakad, wiaduktów, tuneli niż jakiejś skromnej tablicy drogowskazowej - skarży się stołeczny inżynier ruchu Janusz Galas.
Opieszałość dziwi tym bardziej, że Warszawa jest jednym z najgorzej oznakowanych miast Polski. Niektóre drogowskazy pamiętają jeszcze lata sześćdziesiąte. Powstał plan wymiany oznakowania, ale stworzony lata temu projekt techniczny zdążył się już zdezaktualizować. Teraz nie ma już chętnych do wykonania ogromnej pracy starannego oznakowania stolicy.