Cztery osoby zostały lekko ranne po tym, jak w Ostrowie Wielkopolskim zderzyły się dwa pociągi. Na tył składu pasażerskiego gotowego do odjazdu do Wrocławia najechał pociąg towarowy. Ustalono, że towarowy nie zatrzymał się na czerwonym świetle na semaforze.
Do wypadku doszło na stacji w Ostrowie Wielkopolskim. Pociąg pasażerki czekał już na sygnał odjazdu. Wtedy w tył składu uderzył pociąg towarowy. Lekko ranne zostały dwie osoby obsługujące pociąg osobowy - maszynista, kierownik składu. Po pomoc medyczną do szpitala zgłosili się też dwaj maszyniści obsługujący pociąg towarowy.
Ostatni wagon składu osobowego wykoleił się, jest lekko przechylony, przekrzywiony. Reszta pociągu osobowego oraz towarowy stoją normalnie na torach - relacjonował w niedzielę rano Sławomir Pyszel, oficer dyżurny Komendy Powiatowej Straży Pożarnej w Ostrowie Wielkopolskim. Jak zaznaczył, pociąg towarowy był pusty. W miejsce uszkodzonego pociągu osobowego podstawiono skład zastępczy.
Z pierwszych ustaleń wynika, że pociąg towarowy nie zatrzymał się na czerwonym świetle na semaforze - powiedział nam Paweł Boczek rzecznik Komendy Głównej Straży Ochrony Kolei. Jak zaznaczył, "łut szczęścia sprawił, że w pociągu osobowym nie było podróżnych". On zaczynał bieg. Planowy jego odjazd wyznaczono na godz. 4:49 - wyjaśnił.
Podczas wypadku zniszczona została lokomotywa EU07 składu towarowego i część pociągu osobowego. Ewentualne uszkodzenia torów i infrastruktury na dworcu będzie można stwierdzić po usunięciu taboru.
A tym - jak poinformował rzecznik prasowy PKP Polskie Linie Kolejowe Mirosław Siemieniec - zajmie się specjalny pociąg ratunkowy. Jest on wyposażony w specjalne urządzenia do wkolejania, podnoszenia i rozczepiania taboru. Ma też obsługę, która potrafi postępować z zakleszczonymi składami - dodał.
Informację o tym zdarzeniu otrzymaliśmy na Gorącą Linię RMF FM.
Wypadek w Ostrowie Wielkopolskim może sprawić, że związek maszynistów zmieni swoją decyzję o proteście, która miała zapaść dopiero pierwszego lipca. Szef związku Leszek Miętek przyznał w rozmowie z naszym dziennikarzem Pawłem Świądrem, że na czwartek zaplanowano kolejne spotkanie komisji bezpieczeństwa, ale on nie chce czekać i będzie próbował spotkać się z ministrem transportu nawet jutro. Jego zdaniem najpóźniej podczas czwartkowej komisji muszą zapaść decyzje o natychmiastowym wprowadzeniu specjalnego zarządzania bezpieczeństwem na polskich torach. Trzeba wprowadzić nadzwyczajne środki ostrożności - podkreśla. Muszą być natychmiast wprowadzone sprawy związane z kwestiami bezpieczeństwa - wzmocnienie posterunków ruchu, wprowadzenie zaleceń Państwowej Komisji Wypadków Kolejowych itd. Nie pomoże zarzekanie rzeczywistości przez pana ministra Nowaka - powiedział Miętek.
Jak przyznał, nawet nie słyszał o przewoźniku towarowym, którego lokomotywa uderzyła w skład osobowy. A takie firmy - zdaniem szefa związku - wynajmują maszynistów, którzy mogą pracować bez przerw nawet po kilkanaście godzin. Miętek zastrzega, że jeśli na komisji bezpieczeństwa nie zapadną konkretne decyzje, to być może protest planowany po pierwszym lipca trzeba będzie przyspieszyć.
Minister Nowak zapowiedział w niedzielę, że nie ma potrzeby wcześniejszego spotkania z szefem kolejowych związkowców. Spotkanie na 30 maja jest zaplanowane od wielu tygodni. Myślę, że to jest dobry i dogodny termin. Od jutra mamy w Rzymie konsultacje międzyrządowe polsko-włoskie. Mamy swoje obowiązki. Myślę, że 30 maja to jest dobry czas, żeby się spotkać, na spokojnie procedować - podkreślał szef ministerstwa transportu.
Komentując wypadek w Ostrowie Wielkopolskim minister transportu podkreślił, że zarówno w tym przypadku, jak i podczas wypadku, do którego doszło 23 maja w Warszawie, wszystko wskazuje na to, że "zawinił czynnik ludzki". Bardzo poważnie rozważam wprowadzenie systemu monitoringu wideo w kabinie maszynistów, jak i toru jazdy - poinformował Nowak
Minister zaznaczył też, że na jego polecenie Urząd Transportu Kolejowego ma przygotować system szkoleń tak, by do końca roku wszyscy dyżurni ruchu i maszyniści przeszli je ponownie "z zakresu licencji szlaków kolejowych oraz procedur bezpieczeństwa". Szef resortu transportu przypomniał także, że po katastrofie, do której doszło w tym roku w Szczekocinach, został zlecony audyt procedur bezpieczeństwa.
To niestety, to kolejny w ostatnim czasie wypadek na torach. W środę w czołowym zderzeniu pociągów w stolicy ranne zostały dwie osoby. Przy stacji Warszawa Zoo, obok ronda Starzyńskiego, wpadły na siebie składy Kolei Mazowieckich i SKM. Skutki zdarzenia mogły być znacznie poważniejsze, bo w pociągach jechało kilkuset osób. Wszystko dzięki temu, że składy jechały z niewielką prędkością. Jeden z pociągów dopiero ruszał ze stacji, drugi zaczął hamować.
Do najtragiczniejszego wypadku kolejowego doszło 3 marca w Szczekocinach. Zginęło wówczas 16 osób, a 57 zostało rannych. Prokuratura podjęła decyzję o postawieniu zarzutu nieumyślnego spowodowania katastrofy kolejowej dyżurnemu ruchu ze Starzyn. Po wypadku zatrzymano też dyżurną ruchu z posterunku w Sprowie, ale po przesłuchaniu kobieta została zwolniona bez postawienia zarzutów.
W następnych tygodniach co najmniej dwa razy o mały włos udało się uniknąć tragedii dzięki przytomności maszynistów. 18 kwietnia ruch pociągów na linii Warszawa-Katowice przez Częstochowę był wstrzymany przez cztery godziny. Tory zablokował pociąg towarowy PKP Cargo, którego maszynista odmówił wjechania na jeden z rozjazdów. Jak twierdził, nie ufał temu, co pokazywał semafor.
Pięć dni później na złym torze znalazł się następny pociąg, tym razem osobowy. Do zdarzenia doszło na stacji Opole Zachodnie. Nikomu nic się nie stało, bo maszynista w porę zorientował się w sytuacji.
Jak ujawnił reporter RMF FM, awarie urządzeń sterowania ruchem na kolei nie należą do rzadkości. Maszyniści najczęściej alarmują, że semafory wyświetlają błędne sygnały. Od lipca zeszłego roku było ponad 100 takich zgłoszeń.