35-latek, który w nocy z piątku na sobotę śmiertelnie ranił nożem młodego mężczyznę na ulicy Grodzkiej w centrum Krakowa, nie przyznaje się do winy - ustalili reporterzy RMF FM. Mężczyzna jest obecnie przesłuchiwany w prokuraturze. Policja wciąż szuka noża, którego użył tamtej nocy.
Zatrzymany 35-latek twierdzi, że nie pamięta momentu, kiedy to on przy ul. Grodzkiej miał zadawać śmiertelne ciosy nożem. Mówił śledczym, że w czasie tego wieczoru był pijany. W chwili zatrzymania miał we krwi ponad 1,5 promila alkoholu.
Mężczyzna przypomina sobie tylko moment, kiedy chciał kupić kebab. Wtedy zauważył, że ma zakrwawioną koszulę. Wcześniej wyrzucił nóż, którego do tej pory policji nie udało się znaleźć.
Są jednak mocne dowody na jego winę. Bandytę rozpoznali świadkowie. Jest też nagranie z monitoringu. Są również gotowe badania biologiczne, które potwierdzają jego udział w zabójstwie.
Do tragedii doszło w nocy z piątku na sobotę na ul. Grodzkiej, jednym z najbardziej popularnych traktów w centrum Krakowa. Około godz. 3 35-latek śmiertelnie ranił nożem o 11 lat młodszego mężczyznę. Wstępnie ustalono, że zaczepiał i obrażał grupę, w której był zamordowany 24-latek. Doszło do szamotaniny, w czasie której 35-latek wyciągnął nóż i zadał śmiertelny cios.
Sprawca został wytypowany na podstawie miejskiego monitoringu. Policjanci otrzymali jego rysopis i zatrzymali mężczyznę już po kilkudziesięciu minutach w okolicach przejścia podziemnego przy dworcu PKP. Miał na rękach i ubraniu ślady krwi.
Według początkowych planów, miał zostać przesłuchany już wczoraj. Wciąż był jednak pod wpływem alkoholu.