Lodołamacze ruszyły do akcji kruszenia zatoru lodowego na Wiśle, który od kilku dni blokuje przepływ wody od Płocka w stronę Włocławka. Poziom Wisły w wielu miejscach przekroczył przez to stan alarmowy, a w samym Płocku konieczna była ewakuacja ponad stu mieszkańców z domów położonych najbliżej rzeki. Według Krzysztofa Wosia z Wód Polskich, akcja lodołamaczy może potrwać nawet kilka tygodni.
Jak ustalił dziennikarz RMF FM Mariusz Piekarski, na Wisłę wypłynęło 6 z 8 lodołamaczy: akcję kruszenia zatoru rozpoczęły od strony Włocławka i będą przesuwać się w górę rzeki.
Kluczowe dla podjęcia decyzji o uruchomieniu lodołamaczy były prognoza pogody i przygotowany przez specjalistów model spływu kry.
Na dzisiaj synoptycy zapowiedzieli wzrost temperatury nawet do zera stopni Celsjusza. W najbliższych dniach natomiast - i to w tej sytuacji najważniejsze - mróz wprawdzie nie ustąpi, ale nie będzie tak duży, jak prognozowano to jeszcze w piątek, zaś pod koniec nadchodzącego tygodnia spodziewana jest odwilż.
To - według modeli ekspertów - daje szansę, że pokruszony lód zacznie spływać, a nie zamarzać, tworząc jeszcze większy zator.
"Przed nami trudna i czasochłonna akcja na Wiśle. Może potrwać kilka tygodni" - oświadczył na konferencji prasowej po posiedzeniu sztabu kryzysowego wiceszef Wód Polskich ds. ochrony przed powodzią i suszą Krzysztof Woś.
Prezes Wód Polskich Przemysław Daca przekazał natomiast, że "sytuacja na Wiśle jest stabilna i w miarę bezpieczna", poziom wody w Płocku spadł o 20 cm i spada na wszystkich wodowskazach w okolicy.