Trzej policjanci zastrzeleni przez strażnika więziennego w Sieradzu zajmowali się śledztwem przeciw przestępcom kradnącym i handlującym naczepami Tir-ów. Postrzelony aresztant był podejrzanym w tym śledztwie - mówi rzeczniczka łódzkiej policji Magdalena Zielińska.
"Dziennik Łódzki" napisał dziś, że strażnik strzelał, by zabić aresztanta Tomasza Ch., który miał przekazać prokuraturze cenne informacje, demaskujące gang. Bandyci mieli wyłudzić co najmniej kilkadziesiąt milionów złotych, kradnąc naczepy potem wyłudzając odszkodowania.
To była egzekucja. Nie pozwólcie zamydlić sobie oczu wersją o chorobie psychicznej Damiana C. i opowieściami o jego problemach rodzinnych, stresującej pracy. Głosy to on słyszał, ale w telefonie komórkowym. Mam poważne podejrzenia, że za pieniądze zobowiązał się zabić aresztowanego, by zamknąć usta wszystkim, którzy chcieliby pomóc rozpracować mafię naczepową - mówi informator gazety.
Do tragedii doszło 25 marca, gdy trzech policjantów przyjechało do Zakładu Karnego w Sieradzu po aresztanta. Kiedy nieoznakowany radiowóz wyjeżdżał z więzienia, 28-letni strażnik Damian C. ostrzelał ich pojazd z broni automatycznej. Na miejscu zginęło dwóch funkcjonariuszy, trzeci zmarł w szpitalu podczas operacji. Strażnik po wymianie ognia z antyterrorystami poddał się.
Prokuratura postawiła Damianowi C. zarzuty potrójnego zabójstwa i usiłowania zabójstwa jednej osoby. Mężczyzna trafił do aresztu. Grozi mu dożywocie.