Damian C., strażnik, który w poniedziałek zabił trzech funkcjonariuszy, sprawia wrażenie osoby chorej psychicznie. Na przesłuchaniach w prokuraturze mówił, że słyszał głosy, które kazały mu pociągnąć za spust - pisze „Dziennik”.
Treść wyjaśnień składanych w prokuraturze przez Damiana C. to pilnie strzeżona tajemnica. Józef Mizerski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Sieradzu mówi, że prokuratura dla dobra śledztwa nie będzie ujawniać żadnych szczegółów z toczącego się postępowania.
„Dziennik” dowiedział się jednak, że wartownik sprawia wrażenie osoby chorej psychicznie. Podczas składania wyjaśnień mężczyzna mówił, że słyszał głosy, które kazały mu pociągnąć za spust – czytamy w gazecie.
Wtorkowe przesłuchanie strażnika w sieradzkiej prokuraturze trwało ponad trzy godziny. Według ”Dziennika” śledczy mieli problemy z nawiązaniem kontaktu z wartownikiem. Przesłuchiwany przez blisko półtorej godziny liczył na palcach miesiące.
W czwartek komendant wojewódzki policji w Łodzi zapowiedział, że specjalny zespół zbada działania policji podczas tragedii w sieradzkim więzieniu.
Do tragedii doszło w poniedziałek, gdy trzech policjantów przyjechało do Zakładu Karnego w Sieradzu po aresztanta. Kiedy nieoznakowany radiowóz wyjeżdżał z więzienia, 28-letni strażnik Damian C. ostrzelał ich pojazd z broni automatycznej. Na miejscu zginęło dwóch funkcjonariuszy, trzeci zmarł w szpitalu podczas operacji. Strażnik po wymianie ognia z antyterrorystami poddał się.
Prokuratura postawiła Damianowi C. zarzuty potrójnego zabójstwa i usiłowania zabójstwa jednej osoby. Mężczyzna trafił do aresztu. Grozi mu dożywocie.