Są zarzuty dla dwóch squatterów, zatrzymanych po poniedziałkowych przepychankach z policją w centrum Warszawy. Odpowiedzą za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza. Ponadto jeden z nich usłyszał zarzut znieważenia policjanta.
Wobec obu mężczyzna prokuratura zastosowała dozór policyjny. Podczas przesłuchania nie przyznali się do winy. Jednemu z zatrzymanych mężczyzn postawiono zarzut słownego znieważenia policjanta. Janowi O. postawiono też zarzut naruszenia nietykalności cielesnej policjanta poprzez uderzenie go pięścią w twarz. Drugi mężczyzna - Mateusz O. usłyszał zarzut dotyczący uszkodzenia ciała funkcjonariusza poprzez kopnięcie go w rękę w momencie, gdy próbował wykonywać czynność służbową - poinformowała rzeczniczka warszawskiej prokuratury okręgowej Monika Lewandowska. Jak wyjaśniła, policjant próbował zatrzymać inną osobę. Lewandowska poinformowała również, że prokuratura poleciła policjantom przeprowadzenie postępowania dotyczącego ewentualnego naruszenia przez squatterów miru domowego i zniszczenia mienia. W tej sprawie nikt nie został zatrzymany - dodała.
Cała sprawa miała swój początek w połowie marca. Wówczas squatterzy zostali usunięci ze squatu Elba przy ul. Elbląskiej. Wtedy rozmowy zaproponował im wiceprezydent Warszawy Włodzimierz Paszyński. Squatterzy to zaproszenie odrzucili, po czym oświadczyli na konferencji prasowej, że takich rozmów chcą. Następnie zajęli budynek przy ul. Skorupki, tworząc tam kolejny trzeci już squat "Przychodnia". Po sąsiedzku przy ul. Wilczej mieści się squat "Syrena".
Kolektyw "Przychodni" przedstawił w sobotę swój manifest, w którym napisano m.in., że jest to "miejsce wspólnego tworzenia rzeczywistości prawdziwie demokratycznej; miejsce oddolnie budowanej wspólnoty i samoorganizacji, uczące nas wszystkich przez doświadczenie, kontakt i działanie".