Zapis rozmowy został sfałszowany, nie było też żadnej kartki z notatką: "1 procent" - taką linię obrony - jak ustalili dziennikarze RMF FM - ma przyjąć w prokuraturze były już przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego Marek Chrzanowski. W ostatnich dniach miliarder, właściciel Getin Noble Bank Leszek Czarnecki oskarżył Chrzanowskiego o żądanie 40 milionów złotych łapówki w zamian za przychylność dla jego banków.
Przypomnijmy, we wtorkowym wydaniu "Gazeta Wyborcza" podała, że Leszek Czarnecki 28 marca, w czasie spotkania "w cztery oczy", nagrał rozmowę z szefem Komisji Nadzoru Finansowego Markiem Chrzanowskim. Z nagrania tego wynika, że Chrzanowski proponował Czarneckiemu m.in. życzliwe podejście KNF i NBP do planów restrukturyzacji jego banków - w zamian jednak miliarder miałby zatrudnić prawnika wskazanego przez Chrzanowskiego.
W czasie spotkania z Czarneckim szef KNF miał położyć na stole wizytówkę radcy prawnego Grzegorza Kowalczyka, a ponadto - jak napisał w zawiadomieniu do prokuratury pełnomocnik Czarneckiego mec. Roman Giertych: Mówiąc o powiązaniu wynagrodzenia radcy prawnego z wynikiem banku, Marek Chrzanowski wskazał Leszkowi Czarneckiemu na kartkę z napisem "1%".
1 procent wartości Getin Noble Banku oznaczałby wynagrodzenie w wysokości około 40 mln złotych.
W prokuraturze - jak ustalili reporterzy RMF FM - Marek Chrzanowski będzie przede wszystkim chciał udowodnić, że ujawnione nagranie jego rozmowy z Leszkiem Czarneckim zostało pocięte. Ma przekonywać, że były tam także inne wątki, których w opublikowanym stenogramie nie ma.
Po drugie, były już szef KNF ma przekonywać, że nigdy nie napisał na kartce, że polecany przez niego prawnik miałby zarabiać u Czarneckiego "1%" wartości banku.
Adwokat miliardera mec. Roman Giertych przyznaje, że słynnej kartki z jednym procentem rzeczywiście obecnie nie ma, ale - jak przekonuje - jest inny sposób na udowodnienie tego, że istniała.
Pan Czarnecki jest gotowy poddać się badaniu wariograficznemu - mówi mec. Giertych.
Trzeba jednak zaznaczyć, że badanie wariografem nie jest w sądzie najmocniejszym dowodem.