Wbrew wcześniejszym planom sejmowa komisja nadzwyczajna rozpatrująca propozycje zmian m.in. w Kodeksie wyborczym nie zbierze się na posiedzeniach w sobotę i w niedzielę. Komisja w piątek ma pracować do godz. 22 i wznowić prace w poniedziałek rano. Wcześniej podczas prac przewodnicząca komisji Anna Milczanowska uprzedzała posłów, że możliwe są obrady w weekend ze względu na tempo prac. Informacja o zwołaniu posiedzenia komisji na sobotę i niedzielę pojawiła się także na stronie Sejmu. Komisja rozpoczęła prace nad projektem PiS mającym na celu "zwiększenie udziału obywateli w procesie wybierania, funkcjonowania i kontrolowania niektórych organów publicznych" we wtorek. Projekt zawiera m.in. propozycje zmian w ordynacji wyborczej.
Sejmowa komisja nadzwyczajna wznowiła prace nad projektem PiS ws. zmian m.in. w Kodeksie wyborczym. Projekt zakłada m.in. wprowadzenie dwukadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, zlikwidowanie JOW-ów w wyborach do rad gmin oraz zmiany w PKW.
Na początku posiedzenia posłowie PO złożyli wniosek formalny o przerwę w obradach, aby można było dostarczyć członkom komisji ekspertyzy konstytucjonalistów i opinie środowiska samorządowego na temat projektowanych zmian. Wniosek został odrzucony w głosowaniu. Jednocześnie przyjęto wniosek Marcina Horały (PiS) o przejście do dalszego procedowania.
Następnie komisja nadzwyczajna zajęła się rozpatrywaniem propozycji zmian w Kodeksie wyborczym, autorstwa PiS, która zakłada, że podziału gminy na stałe obwody głosowania, będzie dokonywał powiatowy komisarz wyborczy (obecnie podziału takiego dokonują władze samorządowe).
Posłowie opozycji wnioskowali o odrzucenie tego zapisu w całości, na co komisja się nie zgodziła.
Marek Sowa (Nowoczesna) wnosił też, by stały obwód głosowania obejmował od 500 do 3000 mieszkańców (projekt PiS przewiduje, że obwód obejmuje od 500 do 4000 mieszkańców) oraz by podziału gminy dokonywała rada gminy w drodze głosowania. Obie poprawki zostały odrzucone.
Poseł Horała ocenił, że "wnioski posłów opozycji mają charakter obstrukcyjny" i służą wydłużeniu czasu posiedzenia komisji.
Zdaniem Mariusza Witczaka (PO), zapis o podziale gminy na obwody przez komisarzy, to "podstawowa trucizna" projektowanej ustawy. Chcecie tak kroić okręgi wyborcze, żeby wygrywać wybory. To klasyczny zabieg, który dziś już jest przestępstwem federalnym w Stanach Zjednoczonych - oświadczył.
Poseł Łukasz Schreiber (PiS) powiedział, że "planowane jest złożenie poprawki, by komisarzami wyborczymi nie mogły być osoby należące do partii politycznych". Istota tej propozycji polega na tym, aby zabrać dzisiejsze uprawnienia osobom, które są wybitnie zainteresowane tym, aby takich zmian dokonywać, czyli kandydującym w wyborach - przekonywał. Po wprowadzeniu tej zmiany - jak wskazywał - podziału gminy będą dokonywać "niezależni urzędnicy".
Piotr Zgorzelski (PSL) ocenił, że podziału gmin będzie dokonywało "biuro polityczne PiS i będzie tak kroiło okręgi wyborcze, żeby jak najbardziej zaszkodzić swoim potencjalnym przeciwnikom". Według niego, doprowadzi to do "pisyzacji samorządów".
Według przedstawiciela Biura Legislacyjnego Sejmu, przeniesienie na komisarzy wyborczych kompetencji dot. podziału gminy na obwody "wymaga analizy konstytucyjnej".
Komisja ostatecznie zagłosowała za rozwiązaniem, które przewiduje, że powiatowy komisarz wyborczy dokona podziału gminy na obwody głosowania.
Posłowie powrócili też do kwestii zniesienia głosowania korespondencyjnego. Opozycja chciała wykreślenia tego zapisu w całości. Wskazywała, że likwidacja głosowania korespondencyjnego utrudni zwłaszcza osobom niepełnosprawnym oddawanie głosu.
Łukasz Schreiber (PiS) zapewnił, że główną intencją wprowadzenia tej zmiany "nie jest uderzenie w osoby niepełnosprawne". Jak mówił, zniesienie głosowania korespondencyjnego ma zapobiec możliwości dokonywania fałszerstw wyborczych.
Komisja - pomimo sprzeciwu opozycji - przegłosowała zniesienie głosowania korespondencyjnego.
Przed nami jeszcze 50 godzin pracy, przygotujmy się na obrady w weekend - zapowiedziała po połidniu przewodnicząca sejmowej komisji nadzwyczajnej ds. zmian w Kodeksie wyborczym Anna Milczanowska (PiS). To szantaż, żebyśmy nie zadawali drażliwych pytań - podkreślali posłowie PO.
Milczanowska poinformowała, że komisja przyjęła 11 zmian w Kodeksie. W tym tempie, według moich obliczeń, mamy przynajmniej jeszcze około 50 godzin pracy. Także przygotujmy się, że będziemy w weekend pracować - zapowiedziała szefowa komisji nadzwyczajnej.
W ocenie posła PO Mariusza Witczaka zapowiedź pracy w weekend "to nieudolny szantaż przewodniczącej komisji nadzwyczajnej". Jak mówił na briefingu w przerwie posiedzenia, ma to zniechęcić posłów opozycji do zadawania drażliwych pytań. Jesteśmy gotowi siedzieć tutaj i całą sobotę, i całą niedzielę - oświadczył poseł.
Zdaniem Marcina Kierwińskiego (PO) to, że prace nad projektem trwają tak długo, to wynik "bałaganu, chaosu, braku kompetencji wnioskodawców i posłów PiS".
Posłowie Platformy oczywiście mogą zadawać pytania, problem natomiast jest taki, że zadają non stop takie same pytania, na które usłyszeli już odpowiedź - powiedział Marcin Horała (PiS). Według niego posłowie opozycji w kolejnych punktach, które są konsekwencją przyjętych już przez komisję zmian takich jak głosowanie korespondencyjne, czy powoływanie komisarzy wyborczych, "wszczynają od początku dyskusję na rozstrzygnięty już temat" - podkreślił. Zdaniem posła PiS jest to metoda na przedłużenie prac komisji.
Po godz. 17 zdecydowano, że sejmowa komisja nadzwyczajna zbierze się na posiedzeniach w sobotę i w niedzielę. Początek obrad w oba te dni zaplanowano na godz. 9. Trzy godziny później poinformowano jednak, że obrady komisji nie odbędą się w weekend, lecz zostaną wznowione w poniedziałek rano.
Posłowie opozycji biorący udział w posiedzeniu komisji chcą, by do prac nad projektem wrócili przedstawiciele PKW. Zaproszenie jest cały czas aktualne - odparła przewodnicząca komisji Anna Milczanowska (PiS).
Milczanowska na posiedzeniu komisji potwierdziła, że otrzymała pismo, w którym Państwowa Komisja Wyborcza poinformowała o rezygnacji z udziału w obradach w związku z oskarżeniami o fałszerstwo wyborów.
Przedstawiciele Państwowej Komisji Wyborczej i Krajowego Biura Wyborczego, organu obsługującego PKW, byli obecni na posiedzeniach komisji do piątku rano. Po przerwie od godz. 14.30 w obradach nie bierze udziału żaden ich przedstawiciel.
Szefowa komisji podkreśliła, że PKW ma możliwość zabierania głosu podczas posiedzeń. Zaproszenie cały czas jest aktualne, takiego wyboru dokonało PKW i Krajowe Biuro Wyborcze, w związku z tym nie widzę nic złego po stronie komisji, przewodniczącej komisji - zaznaczyła. Uważam, że tego typu pismo i tego typu zachowanie to jest dopiero arogancja władzy w wykonaniu PKW i KBW - dodała Milczanowska.
Jak mówiła, nie interweniowała, ponieważ uważała, że nie było oszczerstw pod adresem PKW, które wymagałyby jej interwencji. W jej ocenie zdecydowanie więcej oszczerstw pada pod adresem wnioskodawców.
Poseł PSL Piotr Zgorzelski podkreślił, że nie ma żadnych zarzutów co do sposobu prowadzenia obrad przez Milczanowską. Natomiast proszę się nie dziwić, że przedstawiciele PKW i KBW przestali przechodzić na posiedzenie - powiedział, dodając, że nawet w uzasadnieniu projektu PiS jest "zarzut o fałszerstwo". W jego ocenie członkowie komisji nie powinni być głusi na oskarżenia pod adresem PKW wygłaszane na posiedzeniu przez przedstawicieli Ruchu Kontroli Wyborów.
Marcin Kierwiński (PO) podkreślił, że komisja nie może pracować nad zmianami w prawie bez udziału organu konstytucyjnego, którego ta sprawa dotyczy. Zaapelował do Milczanowskiej o zwrócenie się do PKW z prośbą o udział w posiedzeniu komisji. Naprawdę nic się nie stanie, jeżeli pani przewodnicząca ten gest wykona - mówił.
Ubolewanie nad nieobecnością przedstawicieli PKW wyraził poseł PiS Łukasz Schreiber. Dodał jednak, że to ich decyzja. Pani przewodnicząca dopuszcza do głosu wszystkich. Jeżeli się pojawiały jakieś zarzuty, to raczej ze strony społecznej. Zawsze była okazja na głos przeciw, on był dopuszczany. Trudno w tym przypadku winić prezydium komisji za cokolwiek - powiedział Schreiber. Jak zaznaczył, udział w posiedzeniu komisji to prawo, a nie obowiązek.
Komisja nadzwyczajna od wtorku zajmuje się projekt autorstwa PiS mającym na celu "zwiększenie udziału obywateli w procesie wybierania, funkcjonowania i kontrolowania niektórych organów publicznych".
(j., mpw)