Zabrakło mu alkoholu, więc postanowił szybko zdobyć gotówkę. Mocno podchmielony rabuś z Krakowa napadł na mężczyznę, który zaparkował samochód niedaleko sklepu przy ul. Kobierzyńskiej. Złodziej miał pecha, bo jego ofiarą padł… były komendant miejski policji w Krakowie - donosi "Gazeta Krakowska". Teraz za 33-latkiem rozesłano list gończy.
Historia wydarzyła się w kwietniu. Tomasz M. od rana popijał z dwoma kolegami. W pewnej chwili postanowił, że musi "dorobić", by mieć gotówkę na piwo. Mocniej naciągnął kaptur na głowę i podbiegł do kierowcy, który wysiadał z jeepa. Krzyknął: Dawaj pieniądze! i nie czekając na reakcję, dwa razy uderzył ofiarę pięścią w twarz. Później wyrwał zamroczonemu mężczyźnie etui z kluczami - być może przypuszczał, że to portfel z gotówką. Po ataku szybko zniknął w głębi osiedla.
Pokrzywdzony krwawił, więc wezwał karetkę pogotowia, pojawiła się też policja. Okazało się, że ofiarą napaści padł 55-letni były szef krakowskich policjantów. Pełnił tę funkcję w latach 2002-2006, trzy lata był też zastępcą szefa drogówki w Komendzie Wojewódzkiej. Ogółem w policji pracował od 1999 roku.
Szybko zorganizowano przeszukanie terenu i były komendant rozpoznał napastnika. Tomasz M. przyznał się do winy, ale twierdził, że był mocno pijany i nie pamięta okoliczności zdarzenia. Tamtego dnia miał wypić już litr wódki i kilka półlitrowych piw. Mam jakieś przebłyski pamięci, że z nieznanego powodu z kimś się szarpałem przed sklepem. Żałuję tego, co się stało - wyjaśniał mężczyzna na przesłuchaniu.
Prokurator postawił mu zarzut usiłowania rozboju i zastosował dozór policyjny. Sprawa trafiła do sądu, ale oskarżony dwukrotnie nie zjawił się na procesie i dlatego sąd zdecydował właśnie o jego aresztowaniu i rozesłał za nim list gończy.
"Gazeta Krakowska"