Jeszcze przez co najmniej pół roku kierowcy nie muszą się bać podwyższenia mandatów. Jak ustalił reporter RMF FM Roman Osica, mimo wcześniejszych deklaracji w MSW wciąż nie ma projektu, który podnosiłby kary za wykroczenia drogowe. Nie wiadomo nawet, kiedy taki projekt się pojawi. Policja prosi o niego już od jesieni zeszłego roku.
Rzeczniczka MSW Małgorzata Woźniak nie potrafiła podać nawet przybliżonej daty opublikowania projektu odpowiedniej ustawy. Nie ma także na razie widełek, o ile te mandaty mogłyby zostać podwyższone - przyznała.
Ponieważ prace nad takimi projektami trwają nawet kilka miesięcy, nasz reporter obliczył, że przez pół roku kierowcy mogą zapomnieć o tym niewygodnym dla nich temacie.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zgodziło się na podwyżkę mandatów już w grudniu zeszłego roku. Komendant Główny Policji wystąpił z takim wnioskiem na początku października. Funkcjonariusze podkreślali, że takie rozwiązania w innych krajach przyniosły spadek liczby wypadków oraz ich ofiar - zabitych i rannych.
Na Słowacji przekroczenie prędkości o ponad 50 kilometrów na godzinę kosztuje kierowcę 350 euro, zaś o ponad 70 kilometrów na godzinę - 650 euro. Na Węgrzech takie przekroczenia prędkości to dla kierowcy kara odpowiednio 327 i prawie 1100 euro. W obu tych krajach w ciągu 3-4 lat od podwyżki mandatów liczba ofiar śmiertelnych na drogach spadła o blisko połowę.
Tymczasem w Polsce maksymalna wysokość mandatu za jedno wykroczenie to 500 zł (a w przypadku tzw. zbiegu wykroczeń - maksymalnie 1000 zł). Policjanci uważają, że to zbyt niska kara, zwłaszcza w przypadku czynów szczególnie niebezpiecznych. Co więcej, jak podkreśla KGP, kwota ta nie zmieniła się od 1995 roku, podczas gdy średnia płaca wzrosła w tym czasie prawie pięciokrotnie. W porównaniu z innymi krajami Europy, mandaty w Polsce są jednymi z najniższych, a dodatkowo - jak uważają policjanci - przepisy ruchu drogowego są po prostu lekceważone.