Poznali się przez internet, a po raz pierwszy zobaczyli kilka minut przed wspólnym wylotem na rok do Barcelony. "Od początku byłam przekona, że to jest to" - opowiada Małgorzata Krasoń, która wspólnie z niepełnosprawnym mężem zorganizowali akcję "Wstań i Jedź", podczas której odwiedzą na rowerach 14 polskich miast w 44 dni.

Barbara Zielińska-Mordarska: Poznaliście się przez internet, potem spotykaliście się na dworcu i pojechaliście razem na rok do Barcelony - to jest coś niesamowitego. Nie bała się pani, nie miała wątpliwości albo jakiegoś wstecznego, który podpowiadał się wycofać?

Małgorzata Krasoń: Powiem tak - nie bałam się w ogóle. Od początku byłam przekonana, że to jest to. Chyba w tym jest cały sekret. Gdybym miała wątpliwości, gdyby był ten wsteczny, jak to pani powiedziała, to wtedy pewnie jakaś mała sytuacja kryzysowa sprawiłaby, że chciałabym się wycofać. A tutaj wiedziałam, że tak chcę i kocham Łukasza.

Kocham faceta, którego poznałam przez Internet, ale nie widziałam go w życiu na oczy?!

Wie pani co, Łukasz mnie zauroczył, ale to zauroczył tym, że jest taki cierpliwy, czuję się przy nim bezpiecznie. Informacyjnie, fizycznie również i to jest niesamowite, bo Łukasz jeździ na wózku, to on ma tę granicę. Łukasz czuje się przy mnie bezpieczny, a ja przy nim. To jest niesamowite. To bezpieczeństwo to kolejna rzecz, która przyciągnęła mnie do niego i chyba o to chodziło.

W poczuciu bezpieczeństwa ruszacie teraz w podróż dookoła Polski. 44 dni, 14 miast. Łukasz będzie opowiadał o tym, że chcieć, to móc. Chciałabym się dowiedzieć, co pani powie tym ludziom, którzy przyjdą na spotkania?

Moim najważniejszym przekazem, przesłaniem jest to, czego nauczył mnie Łukasz przez te dwa lata. Uważam, że każdy, ale to każdy, bez wyjątku, bez względu na to czy nie ma pewnych rzeczy, czy nie ma uzdolnień, talentów, czy jeździ na wózku, może być szczęśliwy. To zależy od naszych wyborów. Właśnie tego mnie nauczył Łukasz - że nasze szczęście, życie, przyszłość uzależnione są od naszych wyborów. Możemy zdecydować, czy chcemy być szczęśliwi, czy nie. I to nie zależy od sytuacji zewnętrznych. To jest w nas, w środku. Łukasz jest tego przykładem, tego mnie nauczył i teraz razem to przekazujemy dalej.

Ale na drodze stają źli ludzie, stają bariery chociażby architektoniczne. Nie jest zawsze tak kolorowo i różowo, jak pani mówi. Nawet jeśli założymy, że będzie pięknie.


To prawda, dzieje się tak. Często zdarzają nam się takie dni, że jest źle, że narzekamy, ale jesteśmy tego świadomi i wiemy, że to jest chwilowe, że to nie może nas powstrzymać przed tym, co będzie dalej. Gdybyśmy się w tym zasiedzieli, to wtedy nie byłoby nic, nie byłoby tej akcji. Wiedzieliśmy, że to jest tylko chwila, to tylko jeden dzień, jest jedna bariera, po prostu nie wolno się załamywać tym, co jest po drodze, że spotkamy kogoś, kto nas obrazi, czy zasmuci, czy będą to schody, które są ogromną dla nas barierą. Ale ok - są schody, my tam nie możemy wejść, ale co się stało? Nic się nie stało. To, że teraz tak się dzieje, jest też po części wynikiem tego, jaki mam charakter. Zawsze tam, gdzie była jakaś bariera i ludzie mówili, że coś jest niemożliwe, to ja chciałam udowadniać, że jest wręcz odwrotnie.