"Proszę ograniczyć kategorycznie liczbę przyjęć" - takie pismo od dyrektora Szpitala Klinicznego we Wrocławiu dostała szefowa Kliniki Hematologii Dziecięcej. Skończyły się bowiem pieniądze na leczenie maluchów. Drzwi przed chorymi dziećmi i ich rodzicami nie zostaną jednak zamknięte.

Już teraz w kasie kliniki brakuje dwóch milionów złotych. W listopadzie i grudniu może być jeszcze gorzej, bo szpital nie podpisał umowy z NFZ na dwa ostatnie miesiące roku. Szefowa kliniki nie zamknie jednak drzwi przed pacjentami. Kiedy o przyszłości chorego na raka dziecka decydują siły wyższe, lekarz często jest bezsilny. Ale jeżeli w grę wchodzą tylko pieniądze, to trzeba walczyć i szukać ich wszędzie - powiedziała Alicja Chybicka. Nie ograniczymy przyjęć, bo nie możemy zagrozić tym dzieciom W ogóle nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Myślę tak, że jeżeli nie będzie żadnego sygnału, że te pieniądze będą, i tych pieniędzy naprawdę nie będzie, trzeba będzie poprosić społeczeństwo, żeby tym dzieciom pomogło - zaznaczyła.

Społeczeństwo już nie raz pomogło, ale to nie ludzie dobrego serca powinni płacić za leczenie, a NFZ i ministerstwo zdrowia. Te dwie instytucje jak na razie nie odpowiadają na dramatyczne listy z wrocławskiej kliniki. Interwencję dotyczącą chorych maluchów obiecał rzecznik praw dziecka.