Być może już dziś okaże się, jakie dokumenty trafiły z komisji weryfikacyjnej WSI do Biura Bezpieczeństwa Narodowego w kancelarii prezydenta. Czekamy na pierwsze ustalenia postępowania wyjaśniającego w Ministerstwie Obrony Narodowej.
O przewiezieniu akt zrobiło się głośno przed dwoma dniami. Kancelaria prezydenta twierdzi, że tylko udostępniła swe pomieszczenia na prośbę komisji weryfikującej oficerów WSI. Ministrowie nowego rządu są oburzeni.
Wygląda na to, że sprawa akt to zapowiedź poważnego konfliktu na linii rząd – prezydent. Powodem może być choćby różnica zdań w kwestii, czy premier ma prawo wymienić swoich przedstawicieli w komisji weryfikacyjnej WSI. Bardzo wiele zależy też od wyników tego wewnętrznego śledztwa zarządzonego przez nowego szefa MON-u. Jeśli okazałoby się, że z archiwum WSI wykradziono i przewieziono do prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego co ciekawsze dokumenty Wojskowych Służb, cała sprawa może przynieść nie starcie, ale prawdziwą wojnę na linii Tusk-Kaczyński.
Żądania wydania dokumentów, spory o to, do kogo one należą i wzajemne oskarżenia dotyczące prawdziwych powodów tej archiwalnej aktywności mogą potrwać miesiącami, a ich temperatura przewyższy nawet temperaturę sporu o przeszłość Radka Sikorskiego.