Ministerstwo Obrony Narodowej wyjaśnia sprawę rzekomego kopiowania twardych dysków w Komisji Weryfikacyjnej WSI oraz wywiezienia do Kancelarii Prezydenta archiwów byłych Wojskowych Służb Informacyjnych. Napisał o tym sobotni „Dziennik”.
Minister obrony dostał już informację w tej sprawie od szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Nie tylko przeczytałem tekst w dzisiejszym „Dzienniku”, ale też poleciłem wczoraj szefowi kontrwywiadu wojskowego zbadanie sprawy i przekazanie mi meldunku na ten temat. Taki meldunek otrzymałem. Szef kontrwywiadu wojskowego poinformował mnie, że nic z tych rzeczy, które są opisywane w dzisiejszej prasie, nie miało miejsca - oświadczył Bogdan Klich w Kontrapunkcie RMF FM i Newsweeka.
Według "Dziennika" tajne archiwum zlikwidowanych Wojskowych Służb Informacyjnych wywieziono do prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Nieoznakowane furgonetki miały krążyć między siedzibą służb wojskowych a Biurem Bezpieczeństwa Narodowego do ostatnich godzin rządów PiS.
Nie było nielegalnego przenoszenia akt WSI do Kancelarii Prezydenta – zapewnił również prezydencki minister Michał Kamiński. Według niego Kancelaria jedynie użyczyła pomieszczeń Biura Bezpieczeństwa Narodowego na prośbę Komisji Weryfikacyjnej WSI.
Rzeczniczka Biura, Patrycja Hryniewicz potwierdziła, że do budynku należącego do Kancelarii Prezydenta, w którym są pomieszczenia udostępnione komisji weryfikacyjnej WSI, w nocy przywieziono "jakieś worki", ale nie wie co w nich było.
Nowy minister do spraw służb specjalnych Paweł Graś przypuszcza, że były to akta dotyczące WSI. Według niego umieszczenie dokumentów w Pałacu Prezydenckim oznaczałoby, że ktoś czegoś obawia lub chce objąć kontrolę nad danymi.
Zdaniem Antoniego Macierewicza, jeśli jakaś część dokumentów Komisji Weryfikacyjnej trafiła do budynków Biura Bezpieczeństwa Narodowego, to bardzo dobrze się stało. Jak zaznaczył, obecny szef Komisji Weryfikacyjnej WSI Jan Olszewski miał prawo umieścić archiwum tam gdzie chciał, a cała sprawa to manipulacje ludzi związanych dawniej z WSI.
Bogdan Klich natychmiast po objęciu urzędu odwołał Antoniego Macierewicza. Przyglądając się temu, co się dzieje w siłach zbrojnych i w służbach wojskowych, obserwując przez kilkanaście miesięcy działania ministra Macierewicza nietrudno było sobie wyrobić pogląd, że nie jest dobrym ministrem. W związku z tym zasługiwał na to, by zostać pozbawionym tej godności w pierwszym dniu mojego urzędowania. Dlatego wystąpiłem z takim wnioskiem do Donalda Tuska – wyjaśnił Klich.