Są dowody na to, że premier Leszek Miller i prezydent Aleksander Kwaśniewski złamali konstytucję w sprawie więzień CIA w Polsce i mogliby stanąć przed Trybunałem Stanu. To tajne notatki oficerów polskiego wywiadu - donosi "Gazeta Wyborcza", powołując się na źródło w prokuraturze.
W myśl polskiej konstytucji bezprawne jest każde pozbawienie wolności trwające dłużej niż 72 godziny, jeśli nie ma na nie zgody sądu. A terroryści przywożeni do Polski przez CIA byli przetrzymywani bez tej zgody.
Według źródła dziennika w prokuraturze, zarówno Miller, jak i Kwaśniewski otrzymywali od oficerów wywiadu ustne meldunki o tym, co działo się w ośrodku w Starych Kiejkutach. Wśród tych meldunków była też informacja o tym, że Amerykanie przetrzymują tam terrorystów. Nie wiadomo, czy oficerowie meldowali też o torturach.
Oficerowie wywiadu po każdym ustnym meldunku składanym prezydentowi czy premierowi sporządzali notatki. Rozumieli, że sprawa jest śmierdząca, śliska i pisali te notatki tak na wszelki wypadek. Żeby - jak się wyda i będą szukali winnych - było jasne, że najwyżsi przełożeni wszystko wiedzieli i akceptowali - mówi "Gazecie Wyborczej" źródło w prokuraturze. Twierdzi, że takich ściśle tajnych notatek jest kilka.
Piotr Kosmaty - rzecznik krakowskiej prokuratury apelacyjnej, która prowadzi śledztwo w sprawie więzień CIA - pytany o tajne notatki podkreśla: Nie udzielamy odpowiedzi na temat dowodów, bo są ściśle tajne. Dopytywany zaś przez dziennik, czy nie zaprzecza istnieniu notatek, stwierdza: Nie zaprzeczam i nie potwierdzam.
Jeśli Kwaśniewski i Miller wiedzieli tylko o istnieniu amerykańskiej bazy w Polsce, a nie mieli pojęcia o torturach, to i tak jest to naruszenie prawa międzynarodowego i konstytucji. Nie można bowiem na terytorium Polski tworzyć baz eksterytorialnych bez umowy międzynarodowej.
Jak donosi "Gazeta Wyborcza", prokuratura poznała tajne notatki, gdy Agencja Wywiadu - po niemal trzech latach śledztwa i to dopiero po interwencji pierwszego prezesa Sądu Najwyższego Stanisława Dąbrowskiego - przekazała dokumentację współpracy z Amerykanami, w tym tę dotyczącą amerykańskiej bazy na terenie szkoły polskiego wywiadu w Starych Kiejkutach.
Z kolei na podstawie oficjalnych danych polskiej Straży Granicznej udało się ustalić, że pierwszy samolot CIA przyleciał do Polski 5 grudnia 2002 roku, a ostatni - 22 września 2003 roku. Pierwszym samolotem przyleciało siedmiu pasażerów i załoga, ale Polskę maszyna opuściła już bez pasażerów. Ostatni samolot nie przywiózł pasażerów, ale zabrał z Polski pięć osób.
Mając taką wiedzę i dokumenty wywiadu, prokuratura na początku roku - po ponad trzech latach śledztwa - postawiła pierwszy zarzut: były szef AW Zbigniew Siemiątkowski jest podejrzany o naruszenia międzynarodowego prawa poprzez umożliwienie ''bezprawnego pozbawienia wolności'' i ''stosowanie kar cielesnych'' wobec jeńców wojennych.
Jedno z najbardziej tajnych śledztw w Polsce ma pecha do prokuratorów. Gdy padły zarzuty wobec Siemiątkowskiego, sprawa została przeniesiona z Warszawy do Krakowa. Wcześniej, rok temu, sprawę stracił prokurator Jerzy Mierzewski (autor m.in. aktu oskarżenia w sprawie zabójstwa byłego komendanta policji gen. Marka Papały) - i to akurat wtedy, kiedy przymierzał się do stawiania Millera i Kwaśniewskiego przed Trybunałem Stanu.
Czy krakowska prokuratura szykuje się do postawienia zarzutów Millerowi i Kwaśniewskiemu? Pierwszym krokiem byłoby przesłanie do marszałka Sejmu informacji, że śledczy mają dowody na przestępstwo popełnione przez byłego premiera i byłego prezydenta.
Najpierw podejmujemy kroki, potem o nich informujemy. Jeśli do tego dojdzie, pierwszą osobą, która się o tym dowie, będzie pani marszałek Sejmu Ewa Kopacz - komentuje taką możliwość prokurator Kosmaty. Dopytywany, czy nie zaprzecza, że śledczy mogą taki wniosek postawić, odpowiada: Nie zaprzeczam i nie potwierdzam.