Opinia biegłego wskazująca na celowe podłożenie ognia to jeden z dowodów obciążających Dariusza P., podejrzanego o podpalenie w ubiegłym roku w Jastrzębiu Zdroju domu, w którym spała jego rodzina. W pożarze zginęła żona mężczyzny i czworo dzieci.
Prowadząca śledztwo Prokuratura Okręgowa w Gliwicach wczoraj zarzuciła mężczyźnie zabójstwo. Dziś śledczy oficjalnie opowiedzieli o dowodach obciążających aresztowanego dzień wcześniej podejrzanego.
Jak przekazał rzecznik prokuratury Michał Szułczyński, pierwszym z dowodów jest opinia biegłego z zakresu pożarnictwa, jednoznacznie wskazująca na podpalenie. Ogień podłożono w mieszkaniu w sześciu miejscach. Żaluzje domu były zamknięte i zablokowane w taki sposób, by nie można ich było otworzyć. W domu nie było też śladów włamania.
Aby upozorować przypadkowe powstanie pożaru, sprawca podłożył martwą mysz. Chodziło o zasugerowanie, że przegryzła kable, doprowadzając do zwarcia. Na zlecenie prokuratury przeprowadzono sekcję zwłok gryzonia. Okazało się, że zdechł wcześniej niż doszło do pożaru, na skutek urazu mechanicznego.
Podejrzanego obciążają też logowania jego telefonu do sieci komórkowej - okazało się, że wbrew twierdzeniom w chwili pożaru był w pobliżu domu, a nie kilkanaście kilometrów od niego. Zdaniem biegłych Dariusz P. sam sobie wysyłał SMS-y z pogróżkami, aby skierować śledztwo na fałszywe tory. Znaleziono przy nim telefon, z którego wysyłano te wiadomości.
Do tragicznego pożaru doszło w maju ub. roku. Zginęła matka i czworo dzieci w wieku od 4 do 18 lat. Już krótko po tragedii opinia biegłego wskazała, że doszło do podpalenia. Dariusz P. tłumaczył, że ktoś, kto podpalił jego dom, wcześniej wysyłał mu SMS-y z groźbami.
Przez kolejne miesiące śledczy gromadzili obciążające Dariusza P. dowody. Teraz na ich podstawie mężczyznę zatrzymano. Prokurator przedstawił mu wczoraj zarzut spowodowania pożaru i zabicia w ten sposób pięciu członków rodziny, a także usiłowania zabójstwa szóstej osoby - najstarszego syna.
Dariusz P. odpierał zarzuty. Jeszcze przed przesłuchaniem w prokuraturze, policjanci zawieźli zatrzymanego do domu, gdzie z jego udziałem przeprowadzono przeszukanie. Nie mam nic wspólnego z tym pożarem, rodzina jest dla mnie najważniejsza - mówił P. dziennikarzom.
Po przedstawieniu zarzutów prokuratorzy wnioskowali o aresztowanie podejrzanego. Gliwicki sąd uwzględnił ich wniosek. Jeśli zarzuty się potwierdzą, Dariuszowi P. będzie groziło dożywocie. W ramach śledztwa konieczna będzie jeszcze m.in. opinia biegłych, którzy wypowiedzą się na temat poczytalności podejrzanego.
Prokuratura dotąd nie mówiła oficjalnie o motywie, jakim miał kierować się Dariusz P. Według nieoficjalnych informacji ze śledztwa miało chodzić o polisy ubezpieczeniowe na członków rodziny, wykupione na krótko przed tragedią. Według mediów P., który prowadził zakład produkujący meble, miał poważne długi.
(mpw)