42-letni Dariusz P., podejrzany o podpalenie domu ze swoją rodziną w Jastrzębiu-Zdroju, będzie badany psychiatrycznie. Prokuratura nie wyklucza także psychiatrycznej obserwacji. Mężczyzna został aresztowany na trzy miesiące. Śledczy zarzucają mu zabójstwo żony i czwórki swoich dzieci.
Mężczyzna odmówił składania wyjaśnień w prokuraturze, zaczął mówić w sądzie.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gliwicach Michał Szułczyński nie chciał wypowiadać się na temat motywu, jakim miał kierować się Dariusz P. Według nieoficjalnych informacji ze śledztw, chodzi o polisy ubezpieczeniowe na członków rodziny, wykupione na krótko przed tragedią. Według mediów, Dariusz P., który prowadził zakład produkujący meble, miał bardzo poważne długi.
Już krótko po pożarze było wiadomo, że doszło do podpalenia. Tak wynikało z opinii biegłego z zakresu pożarnictwa. Dariusz P. tłumaczył, że ktoś, kto podpalił jego dom, wysyłał mu SMS-y z groźbami. Według prowadzących sprawę, autorem tych wiadomości był on sam. Chciał w ten sposób skierować śledztwo na fałszywy tor.
Przez kolejne miesiące śledczy gromadzili obciążające go dowody. Na ich podstawie wydali nakaz zatrzymania mężczyzny.
Do pożaru doszło 10 maja ubiegłego roku. Zmarło pięć osób.
Zaraz po pożarze mężczyzna wraz ze swoim 17-letnim wówczas synem wyprowadził się z feralnego domu. Od tego czasu stał on pusty. Mężczyzna przeprowadził się do komunalnego mieszkania kilka kilometrów dalej. Twierdził, że nie jest w stanie tam mieszkać po tym, co się stało. Lokal przyznali mu miejscy urzędnicy. Mężczyzna dostał też pomoc z jastrzębskiego MOPS-u oraz wsparcie od proboszcza pobliskiego kościoła.
(j.)