Szczegóły akcji przeciwko Irakowi omówione zostaną za dwa miesiące. Na specjalnym szczycie w Waszyngtonie spotkają się wówczas przywódcy USA i Wielkiej Brytanii. Uderzenie w reżim Saddama Husajna będzie drugą fazą wojny z terroryzmem. Jednak według „Washington Post” na rozpoczęcie operacji trzeba poczekać – nawet rok.
Wypowiedzi polityków mogą sugerować, że akcji przeciwko Irakowi można oczekiwać w ciągu najbliższych miesięcy, tymczasem realia wojskowe wskazują, że USA mogą być gotowe do podjęcia takiej operacji dopiero za rok - twierdzi dziennik "The Washington Post". Wynika to z analizy zdolności produkcyjnych przemysłu zbrojeniowego – zakłady Boeinga dopiero za pół roku będą w stanie odbudować zapasy systemów sterujących bombami. Poważne są także wciąż różnice zdań Pentagonu i Departamentu Stanu na temat planów operacji przeciwko Saddamowi Husajnowi. Administracja Busha zdaje sobie sprawę ze złożoności problemu i przygotowuje plany kolejnych działań – politycznych i dyplomatycznych, które trzeba podjąć by kampania zakończyła się sukcesem. Robocze założenia operacji militarnej przewidują zmasowane uderzenie z powietrza na instalacje obrony przeciwlotniczej i miejsca gdzie może być wytwarzana broń masowego rażenia. W drugim etapie do akcji miałyby wkroczyć siły lądowe. Według opinii ekspertów w operacji może wziąć udział nawet 200 tysięcy żołnierzy i niemal 1000 samolotów. Na przygotowanie ich do akcji, znalezienie baz i przerzucenie w rejon akcji potrzeba czasu i ciężko będzie cokolwiek przyspieszyć.
Irak, zaliczony przez George'a W. Busha do państw tworzących "oś zła", od czterech lat odmawia wpuszczenia międzynarodowych inspektorów. Mieliby oni sprawdzić czy Irakijczycy nie mają broni masowego rażenia. Jak informuje "Observer", brytyjski rząd opublikuje wkrótce dowody, świadczące o rozwiniętym potencjale nuklearnym Iraku, po to by uciszyć przeciwników akcji wobec tego kraju.
Foto: Archiwum RMF
11:15