SLD, PiS, a nawet koalicyjny PSL studzą propagandowy zapał Donalda Tuska. Żądają gotowego projektu ustawy hazardowej i nie wierzą w ekspresowe przyjęcie dokumentu bez poprawek. Ale co się stanie, jeśli ten projekt wejdzie w życie? Czy zmiany nie będą korzystne dla lobby, które wywierało naciski na polityków PO?
Jeśli przez sześć lat będą obowiązywać dotychczasowe umowy, to rekiny hazardu, świetnie radzące sobie do tej pory w mętnej wodzie, tak naprawdę nie stracą na nowych przepisach. Właściciele automatów do gry zdążą się jeszcze obłowić – nie będą mogli dostawiać nowych maszyn, ale zarobią na tych, które już mają licencję. W ostatnich latach wstawiali je dosłownie wszędzie. Obecnie w naszym kraju jest 48 tysięcy takich urządzeń. Średni zysk z jednego automatu to – oficjalnie – 4,5 tys. zł. Nieoficjalnie – zysk jest ponad trzykrotnie wyższy. Nowa ustawa ma wprowadzić wyższy podatek – 2 tys. zł od automatu. Jednak na czysto jednoręki bandyta może zarobić ponad 10 tys. zł miesięcznie.
Lobbyści hazardowi w rozmowach z politykami PO, które zostały nagrane przez CBA, bali się wideoloterii. Po wprowadzeniu nowych przepisów będą mogli spać spokojnie, bo ta groźna konkurencja, zanim jeszcze zaczęła działać, zostatnie zdelegalizowana. Komfort ich działania zostanie jednak utrudniony w inny sposób, tj. przez odcięcie wpływów od najmłodszych klientów. Przy wejściu do salonów gier, gracze mają być rejestrowani. Osoby niepełnoletnie będą musiały zostać przed drzwiami.