W ciągu 12 ostatnich miesięcy urodziło się w Polsce najmniej dzieci od końca drugiej wojny światowej - pisze "Gazeta Wyborcza". W tekście przytoczono najnowsze dane GUS o demografii w naszym kraju. Jak podaje „GW”, we wrześniu urodziło się 31,1 tys. dzieci – o 1,7 tys. mniej niż w tym samym czasie w roku ubiegłym.
Suma urodzeń za ostatnie 12 miesięcy to już tylko 334,6 tys., co jest najniższym wynikiem od drugiej wojny światowej - mówi dziennikowi ekonomista Rafał Mundry, który od lat analizuje dane demograficzne.
Z kolei suma zgonów za ostatnie 12 miesięcy to 538,6 tys. Jak pisze "GW", to jeden z najwyższych wskaźników od drugiej wojny światowej. "Z danych GUS jasno więc wynika, że w ostatnich 12 miesiącach o 204 tys. osób więcej zmarło, niż się urodziło" - wskazuje gazeta.
Podaje również, że dziś statystyczna Polka rodzi średnio 1,42 dziecka. Aby populacja się nie zmniejszała, "powinna" - 2,1.
"GW" przypomina, że w 2021 roku rząd ogłosił Strategię Demograficzną 2040. "Rządowa strategia to dokument liczący ponad 120 stron. Jej analizą zajęli się najlepsi polscy demografowie, skupieni w Prezydium Komitetu Nauk Demograficznych PAN i nie zostawili na rządowym dokumencie suchej nitki" - czytamy w dzienniku.
Naukowcy cytowani w "GW" wskazują, że "osiągnięcie poziomu dzietności gwarantującego zastępowalność pokoleń do 2040 roku jest nierealne zarówno w świetle dotychczasowej wiedzy o zmianach płodności i oddziaływaniu na płodność za pomocą różnych instrumentów polityki rodzinnej, czy szerzej polityki społecznej, jak i obecnie dostrzeganych możliwych przyszłych ograniczeń decyzji prokreacyjnych, w tym także tych związanych ze skutkami pandemii Covid-19".
"W dokumencie rządowym brak jest pogłębionej naukowej diagnozy zmian płodności, ich uwarunkowań oraz możliwości oddziaływania na decyzje prokreacyjne. Szkoda, że wysiłek włożony w przegląd licznych źródeł naukowych, a także bezpośrednio przywoływana literatura nie znajdują odzwierciedlenia w treści. Zamiast tego przedstawiono dość chaotyczne wywody, w znacznej części o charakterze propagandowym, w większości ogólnikowe, a wykorzystane w nich dane oraz ich interpretacja budzą zastrzeżenia merytoryczne" - czytamy w opinii naukowców przytoczonej przez "Wyborczą".