O dużym szczęściu mówić może właściciel skradzionego kilka dni temu w Niemczech BMW 5 Gran Turismo. Auto odnalazło się w Oleśnicy na Dolnym Śląsku. Złodziei zgubiła czujność jednego z mieszkańców.

Zaniepokojony mężczyzna zadzwonił na policję, gdy usłyszał, że z jednego z zamkniętych garaży dobiegają odgłosy pracującego silnika - obawiał się, że w pomieszczeniu znajdują się nieprzytomne, zatrute spalinami osoby. Policjanci szybko wezwali na miejsce strażaków, którym udało się uporać z zamkniętą bramą. Na szczęście w garażu nie było nikogo. Wewnątrz znajdowało się jedynie uruchomione bmw warte około 200 tys. zł.

Po przewentylowaniu garażu policjanci zajęli się ustalaniem jego właściciela, by poinformować go o zaistniałej sytuacji. Przy okazji sprawdzono też sam samochód. Szybko okazało się, że dzień wcześniej kradzież auta zgłosił jego niemiecki właściciel.

W efekcie zatrzymano 32-letniego mieszkańca Oleśnicy. Postawiono mu zarzut paserstwa, za co grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności. Wobec mężczyzny podjęto decyzję o zastosowaniu dozoru policyjnego, poręczenia majątkowego oraz zakazano mu opuszczania kraju.

Wszystko wskazuje na to, że właściciel bmw padł ofiarą kradzieży "na walizkę", która powszechnie stosowana jest przez złodziei w przypadku samochodów wyposażonych w system tzw. bezkluczykowego dostępu. Niezależnie od tego, czy chodzi o kardy kodowe, czy wbudowane w kluczyki transpondery - do pracy wykorzystuje on fale radiowe.

Stosowana przez złodziei sztuczka polega na wydłużeniu zasięgu generowanego przez kluczyk lub kartę sygnału. Dla elektronika zbudowanie urządzenia wzmacniającego fale radiowe przy wykorzystaniu ogólnodostępnego sprzętu nie stanowi większego problemu.

Sama kradzież jest przerażająco łatwa. Załóżmy, że wyposażony we wzmacniacz sygnału złodziej zbliży się do nas w kawiarni, kinie czy sklepie. To wystarczy, by przechwycić sygnał naszego kluczyka i wysłać go do wyposażonego w podobne urządzenia wspólnika znajdującego się przy aucie. W takim przypadku złodziej otwiera pojazd nie wzbudzając niczyich podejrzeń. Bez najmniejszego problemu może również uruchomić zapłon - dokładnie tak, jakby miał ze sobą kluczyk.

Złodziej nie naraża się na unieruchomienie jednostki napędowej, jeśli oddali się poza zasięg nadawanego przez wzmacniacz sygnału. Samochód generować będzie jedynie sygnały ostrzegawcze o "zgubieniu" kluczyka. W trosce o bezpieczeństwo (np. awaria kluczyka w trakcie manewru wyprzedzania) producenci nie stosują systemów unieruchamiających silnik po "zgubieniu" sygnału.

To tłumaczy, dlaczego złodzieje nie zdecydowali się na wyłączenie silnika w skradzionym bmw - nie dałoby się go ponownie uruchomić. Samochód zapewne trafić maił wkrótce do elektronika, który uporałby się z fabrycznymi zabezpieczeniami.

Jedyną formą zabezpieczenia się przed kradzieżą "na walizkę" jest montaż dodatkowych, niestandardowych zabezpieczeń (np. odcięcie pompy paliwa) lub... "szczególna troska" o kluczyk / kartę kodową. Specjaliści radzą np. owijanie ich folią aluminiową, która blokuje emitowane fale radiowe. Inni polecają np. trzymanie kluczyków w metalowych pojemnikach lub... w lodówce. Zdecydowanie nie powinno się ich także trzymać w pobliżu drzwi wejściowych do mieszkania.

PR