To ostatni problem w naszych negocjacjach z Piętnastką w sprawie dostępu Polaków do unijnych rynków pracy. Dziś w Brukseli konsultowano właśnie kwestię polskich dentystów. Okazuje się, że nasz stomatolog to nie to samo, co unijny dentysta. I to nie są językowe spory, a spory o zęby.
W Unii dentysta nie może wykonywać operacji chirurgicznej, gdyż nie jest lekarzem. W Polsce dentysta ma tytuł lekarza stomatologa. Unia żąda by nasi lekarze stomatolodzy także nazywali się tylko dentystami, gdyż również nie mogą praktykować jako lekarze medycyny. Jednak lekarze nie chcą się godzić na taką degradację, twierdzą, że taki tytuł posiadają już od kilkudziesięciu lat – uważają, że ich tytuł znaczy więcej niż dentysta. Są to przede wszystkim problemy natury psychologicznej. Trudno komuś, kto do tej pory miał na drzwiach swojego gabinetu tabliczkę z napisem „lekarz stomatolog” kazać ją teraz zmienić na „dentysta”. Polscy dyplomaci uważają, że Unia Europejska a zwłaszcza Austria i Niemcy po prostu obawiają się konkurencji. Unia Europejska twierdzi, że istnieje również problem z zakresem kwalifikacji. W polskich szkoleniach za dużo jest teorii, a za mało praktyki. Bruksela poprosiła dziś naszych negocjatorów o programy szkoleń z zakresu stomatologii we wszystkich akademiach medycznych w kraju. Dopiero, gdy przekażemy te dokumenty i rozwiążemy problem z dentystami, będziemy mogli zamknąć rozdział dotyczący dostępu Polaków do unijnych rynków pracy, a wczoraj rząd zgodził się na unijne restrykcje w tym zakresie. Bać się fotela dentystycznego - do tej pory miało trochę inne znaczenie. Foteli bali się pacjenci, a nie sami stomatolodzy. Posłuchaj co na ten temat mówi pani stomatolog Aneta Świerczewska-Kowalska w rozmowie z naszym reporterem Maciejem Sasem:
17:30