Komisja Europejska pozwie Polskę do Trybunału Sprawiedliwości UE za in vitro. Oficjalną decyzję w tej sprawie podejmą w czwartek unijni komisarze. Wniosek o skierowanie pozwu przeciwko Polsce wyszedł już z dyrekcji Komisji Europejskiej odpowiedzialnej za zdrowie.
Chodzi o to, że Polska nie dostosowała przepisów do unijnej dyrektywy o warunkach bezpiecznego przechowywania komórek rozrodczych, tkanek płodu czy embrionów używanych przy zapłodnieniu in vitro.
Bruksela nie nakazuje legalizacji in vitro, ale jeżeli ta metoda jest już stosowana w danym kraju, wówczas wymagane są prawne regulacje. Polska wdrożyła unijne prawo, ale wybiórczo. Przepisy należało wprowadzić najpóźniej do 1 września 2008 roku. Komisja Europejska nalegała w tej sprawie wielokrotnie, ale bez rezultatu. Pierwszy list z ponagleniem wysłała do Warszawy 1 października 2010 roku. Ostatnie ostrzeżenie, zawierające dwumiesięczny termin i groźbę skierowania sprawy do Trybunału, Bruksela wysłała 24 stycznia 2013 roku.
Odpowiedź polskiego rządu na to ultimatum nadeszła w marcu, jednak nie zadowoliła Brukseli, bo nie zawierała oczekiwanego zobowiązania do prawnej regulacji sprawy bezpieczeństwa embrionów i komórek rozrodczych. Bruksela zdaje sobie sprawę z trudnej debaty wewnętrznej w Polsce. Sprawa ciągnie się jednak od kilku lat i Komisja straciła w końcu - cierpliwość.
Urzędnicy w Brukseli przypominają, że Polska mogła zakazać in vitro, bo Komisja Europejska nie zmusza do legalizacji tej formy zapłodnienia. Jeżeli jednak zapłodnienie in vitro jest stosowane to Polska musi przestrzegać unijnych norm. Chodzi o to, aby Europejczycy w całej Unii Europejskiej byli leczeni z zastosowaniem bezpiecznych tkanek i komórek - powiedział jeden z urzędników Komisji Europejskiej.
Polska jest obecnie jedynym krajem w UE, który nie dostosował się do prawa UE, ale stosuje zapłodnienie in vitro. Urzędnicy przekonują, że w unijnych dyrektywach chodzi wyłącznie o rozwiązania "techniczne" a nie "etyczne". To oczywiście hipokryzja, bo tego typu normy mają implikacje także etyczne. Na przykład wprowadzając w życie unijne przepisy trzeba będzie w Polsce zdecydować, na jakie choroby genetyczne badane będą embriony zanim zostaną wykorzystane w zapłodnieniu.
Do wydania wyroku przez Trybunału UE minie około półtora roku. Polska w tym czasie może dostosować swoje prawo, a KE może wówczas wycofać skargę. Unia nie wyznaczyła od razu kary pieniężnej. Jeżeli jednak sprawę przegramy, to Bruksela może wnieść o nałożenie kary dziennej. Jest to zazwyczaj 180-200 tys. euro za każdy dzień, aż do momentu pełnego dostosowania.