Ponad 200 kilogramów ważył łoś, upolowany przez kłusowników na Biebrzańskich Bagnach. Nielegalni myśliwi zostali złapani na gorącym uczynku. Kilka dni później spłonął dom strażnika, który ich zatrzymał. Przypadek?
Złapani kłusownicy zostali wypuszczeni przez prokuraturę za poręczeniem majątkowym. Tak jest bardzo często – choć za kłusownictwo grozi do 8 lat więzienia, zwykle kończy się na karze grzywny. Teraz sprawą wyjaśnienia przyczyn pożaru doku strażnika zajmie się policja.
W związku z tym nielegalni myśliwi czują się niemal bezkarni. Złapanie ich graniczy niemal z cudem – i jak widać nie gwarantuje natychmiastowych konsekwencji. Poza tym kłusowników przybywa, bo w cenie jest dziczyzna. - Kłusownicy albo sami przerabiają to mięso na kiełbasy czy wędliny, albo przekazują je do nie całkiem legalnych masarni - przyznaje nadkomisarz Jacek Dobrzyński. Jedną z takich nielegalnych masarni zlikwidowano w Czarnej Białostockiej.