Sieci, agregaty prądu, wnyki, a nawet zwykłe widły - to broń, z jaką na ryby wyruszają kłusownicy. Teraz jest ich szczególnie dużo, bo z tarła w przymorskich rzekach do morza wracają trocie.

Najczęściej kłusują mieszkańcy okolicznych wiosek – niestety, w dużej części po to, by mieć cokolwiek do jedzenia.

Nie znaczy to jednak, że nie ma dobrze zorganizowanych grup, które ryby łowią masowo, wędzą i dostarczają sprzedawcom. Takie grupy wyspecjalizowały się już na tyle, że w nocy potrafią obserwować patrole straży granicznej i rybackiej zastawiać na nie pułapki – np. wysypują gwoździe, na drogach, którymi jeździ straż rybacka.

Na szczęście kłusownicy nie są bezkarni – tylko w ubiegłym roku z Redy i Zatoki Puckiej zdjęto ok. 15 km kłusowniczych sieci.

13:30