Za sprzeczną z zasadą określoności i miejscami nielogiczną uznał Trybunał Konstytucyjny definicję korupcji z ustawy o CBA. Za niezgodne z konstytucją Trybunał uznał też zbieranie i przechowywanie danych wrażliwych, m.in. tych o przekonaniach religijnych, politycznych, stanie zdrowia, nałogach, czy życiu seksualnym. Te punkty łamią, według sędziów, prawo do prywatności.
Według Trybunału definicja korupcji z ustawy o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym jest niedookreślona i zbyt szeroka, powodująca, że nawet klient salonu samochodowego nie będący osobą sprawującą funkcje publiczne, a dostający np. upust na zakup nowego pojazdu, mógłby znaleźć się w kręgu podejrzanych. O ile w zadaniach CBA akcentuje się zwalczanie korupcji w sektorze państwowym, publicznym oraz na styku sektora publicznego i prywatnego, definicja korupcji mówi już o sektorze prywatnym. (...) Zatarła się granica między postrzeganiem korupcji a swobodą gospodarczą - mówił sędzia prof. Marian Grzybowski.
W świetle dzisiejszego orzeczenia CBA traci także możliwość ciągłego dostępu do baz danych, np. ZUS-owskich, do czego zostało upoważnione przez Jarosława Kaczyńskiego. Sędzia Grzybowski podkreślił, że CBA ma prawo gromadzić dane osobowe - także tzw. dane wrażliwe (o zdrowiu, czy orientacji seksualnej), ale tylko takie, które ściśle wiążą się z prowadzonymi postępowaniami. Ale już np. poglądy religijne czy filozoficzne nie mogą według TK być uznane za takie dane, więc - zgodnie z przepisami - muszą być komisyjnie niszczone.
W Sejmie wyrok przyjęto bez entuzjazmu, ale ze spokojem. Wśród dwóch największych ugrupowań politycznych panuje bowiem zadziwiająca zgodność. I PiS i Platforma twierdzą, że orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego nie jest ciosem w CBA. Owszem, trzeba będzie teraz poprawić ustawę i zmienić rozporządzenie premiera, ale będą to zmiany kosmetyczne. To są poprawki poprawiające gwarancje osób dotkniętych działaniem CBA, ale absolutnie nie dyskwalifikujące tych działań - powiedział Zbigniew Wassermann:
Wstyd się przyznać, ale muszę się zgodzić z panem Wassermannem - dodał Stefan Niesiołowski:
Niesiołowski zarzeka się, że zmiana ustawy o CBA nie stanie się dla PO pretekstem do usunięcia szefów Biura. Paradoksalnie może dobrze, że ta instytucja, dzisiaj wyraźnie PiS-owska, będzie kontrolowała rząd. To zdrowa sytuacja- twierdzi:
Z orzeczenia Trybunału zadowolony jest Ryszard Kalisz z SLD, które zaskarżyło przepisy. Trybunał uchylił wszystkie antyobywatelskie przepisy - powiedział polityk lewicy:
Prace nad poprawą ustawy zapowiada rząd. My podejmiemy takie prace- zapewnił Jacek Cichocki z Kancelarii Premiera:
Pracować zamierza też Sejm, choć reprezentujący w Trybunale parlament Andrzeja Dera z PiS-u podkreśla, że jest do kwestia doprecyzowania. Ustawa jako cała jest zgodna z konstytucją. Zostały zakwestionowane cztery artykuły ze stu osiemdziesięciu - mówi Dera:
Jego zdaniem, pisanie od nowa definicji korupcji, którą Trybunał uznał za sprzeczną z konstytucją, to próba granicząca z niemożliwością.
Trybunał dał 12 miesięcy na usunięcie wszystkich wad owej ustawy. Zdanie odrębne złożyła sędzia Ewa Łętowska. Trybunał rozpatrywał skargę posłów Lewicy na całą ustawę oraz jej poszczególne zapisy. Zaskarżono ją jeszcze w poprzedniej kadencji Sejmu - po tym, jak ustawa o CBA weszła w życie. Po wyborach LiD ponowił wniosek w listopadzie 2007 r. Skarżący kwestionowali m.in. prawo CBA do zbierania i przechowywania tzw. danych wrażliwych, zasady zarządzania przez szefa CBA kontroli oraz definicję korupcji.
W maju 2006 r., gdy politycy Sojuszu informowali o skardze, ostro krytykowali koncepcję powołania CBA. Mówili, że jest to "policja polityczna PiS", "zbrojna formacja", "instytucja, która może zagrozić demokracji" oraz która "pozwala na nękanie zwykłych obywateli". Szef Biura Mariusz Kamiński odpierał zarzut, że CBA ma być policją polityczną. "Żaden uczciwy obywatel, polityk nie ma prawa bać się tej instytucji" - mówił wówczas Kamiński.