Szefowie służb specjalnych dementują: Nie było żadnej interwencji prezydenta w sprawie lipcowego przeszukania Prokomu, firmy Ryszarda Krauzego. "Gazeta Wyborcza" napisała, że ABW przerwała czynności w biurze Krauzego po telefonie, jaki Krauze wykonał do prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Według "Wyborczej", gdy 13 lipca Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego weszła do biura Krauzego, biznesmen zadzwonił na prywatną komórkę Lecha Kaczyńskiego. Po tej rozmowie dowodzący akcją oficer ABW miał dostać telefon, po którym "polecił swoim ludziom najpierw zawiesić czynności, a potem się wycofać".
Szefowie ABW i CBA zdecydowanie zaprzeczają, jakoby telefon Krauzego do prezydenta miał wstrzymać akcję w domach biznesmena 13 lipca w Gdyni. Zarówno Bogdan Święczkowski jak i Mariusz Kamiński ostro zaatakowali gazetę. Podkreślali też, że wszystkie działania obu służb były w tej kwestii jak najbardziej legalne, a Krauze został przesłuchany.
Zapowiedzieli też kolejne szokujące dowody, których jeszcze nie widzieliśmy. Dowody mają świadczyć o winie zarówno tych osób znanych już w kontekście afery przeciekowej, jak i zupełnie nowych. Na dowody będziemy musieli jednak poczekać.
Szef ABW zasugerował także, że Ryszard Krauze opłacał zarówno Janusza Kaczmarka, jak i Konrada Kornatowskiego i Jaromira Netzla. Dowodem ma być określenie Krauzego jako „największego płatnika”, którego mężczyźni używali w ujawnionych przez prokuraturę rozmowach. Szefowie służb nie chcieli jednak przedstawić nic konkretnego na potwierdzenie swoich słów. Nie odpowiadali też na szczegółowe pytania dziennikarzy.