Prezydent George W. Bush zrobił co mógł, by przekonać świat i europejskich sojuszników, że znalazł wspólny język z prezydentem Rosji i nie ma takich spraw, których obaj panowie nie mogliby omówić. Waszyngton nie pozostawia jednak złudzeń - rosyjska zgoda na pogrzebanie układu ABM o zakazie budowy systemów antyrakietowych byłaby mile widziana, jej brak nie będzie jednak stanowił przeszkody.
Tak chyba należy rozumieć wypowiedzi Condoleezy Rice i Colina Powella. Oboje powtórzyli wczoraj w wywiadach telewizyjnych, że Stany Zjednoczone tak czy inaczej nie zamierzają trzymać się litery układu z 1972 roku. Rice wyraziła zresztą wątpliwości czy to porozumienie naprawdę miało takie znaczenie dla utrzymania pokoju jak to teraz podkreślają Rosjanie. Pytany z kolei o rozszerzenie NATO Colin Powell zdecydowanie podkreślił, że przystąpienie nowych członków nie byłoby dla Rosji zagrożeniem tak jak uczy przykład Polski, Czech i Węgier – tylko poprawiłoby wzajemne stosunki Moskwy z tymi państwami. Dodał też, że wszelkie sugestie, że Rosja mogłaby zostać zaproszona do wstąpienia do paktu są zdecydowanie przedwczesne. Nadal mówi się, że Stany Zjednoczone spróbują złagodzić rosyjski opór w tych sprawach obietnicą zmniejszenia własnego potencjału nuklearnego - tym bardziej, że nowa administracja sama chce bardzo zredukować ilość głowic nuklearnych. Jak pisze w najnowszym numerze tygodnik "Newsweek" prezydent Bush był wręcz zszokowany, gdy się dowiedział w maju jak wieloma głowicami dysponuje. W sprawie konkretów jednak oczywiście musiałby się porozumieć nie tylko z Rosją ale przede wszystkim z amerykańskim Kongresem. Dalszy rozwój, jak na razie podobno bardzo dobrych kontaktów między obydwoma prezydentami będziemy mogli obserwować już w lipcu w Genui i jesienią podczas wizyty Putina w Stanach Zjednoczonych.
foto RMF FM
07:45