Lekarze olsztyńskiego Szpitala Dziecięcego przeprowadzili nowatorską operację twarzoczaszki. Pacjentem był siedmioletni chłopiec z zespołem Crouzona. Choroba powoduje poważne deformacje twarzy. Dziecko ma trudności z oddychaniem i jedzeniem.
Ponad osiem godzin trwała nowatorska operacja twarzoczaszki u siedmioletniego chłopiec z zespołem Crouzona. Zabieg zakończył się sukcesem - cieszą się lekarze z olsztyńskiego Szpitala Dziecięcego. Założenie tzw. wyciągu naczaszkowego to operacja rzadko wykonywana w Polsce, stosowana w wypadku poważnych wad twarzy.
Operacja udała się, ale leczenie małego pacjenta dopiero się zacznie - przyznaje chirurg dr Krzysztof Dowgierd. Za kilka dni zacznie się najważniejszy etap leczenia chłopca, czyli zmienianie kształtu twarzy przy pomocy zainstalowanego dziś wyciągu.
Siedmioletni Paweł urodził się z zespołem Crouzona, objawiającym się przedwczesnym zrastaniem szwów czaszkowych, co powoduje u dzieci niedorozwój mózgu. Z powodu swojej choroby przeszedł poważną operację w Warszawie, gdy miał 1,5 roku. Ale jego twarz i szczęka są zdeformowane, dlatego konieczny jest kolejny zabieg. Mój synek ma bardzo poważne problemy z oddychaniem, często w nocy zdarza mu się bezdech, to jest dla niego bardzo niebezpieczne, a ten zabieg to jedyna szansa na normalne funkcjonowanie - opowiada mama chłopca Elżbieta Klimkiewicz
Założony wyciąg naczaszkowy pozwoli wyciągnąć kości twarzy dziecka do przodu i na nowo je ułożyć. Dzięki temu skończą się bezdechy i nie będzie ryzyka, że niedotlenienie mózgu niekorzystnie wpłynie na rozwój dziecka - wyjaśniał tuż przed rozpoczęciem operacji chirurg Krzysztof Dowgierd. Podobne urządzenie w ubiegłym miesiącu - ten sam zespół lekarzy - założył 18-letniej pacjentce. Dzisiejszy zabieg jest o tyle trudniejszy, że po pierwsze nasz pacjent jest młodszy, a po drugie w wieku 1,5 roku miał już robioną poważną operację czaszki, więc jest ona nieco cieńsza - zaznacza dr Dowgierd.
Ale wydaje się, że lekarze nie muszą martwić się o pieniądze. Koszt założenia wyciągu naczaszkowego to około 50 tys. złotych. Szpital dostał już zwrot pieniędzy za zabieg przeprowadzony miesiące temu. Co więcej - jest szans, by mógł przeprowadzać więcej takich skomplikowanych zabiegów. W I kwartale tego roku wykorzystaliśmy limit środków przyznanych przez NFZ na cały rok, więc teraz czeka mnie negocjowanie znacznego zwiększenia kontraktu - mówi dyrektor szpitala dziecięcego Krystyna Piskorz-Ogórek. Ale ze wstępnych deklaracji Fundusz wynika, że będzie zgoda na większe pieniądze i dostanę zielone światło na leczenie poważnych wad. Tym bardziej, że do Olsztyna już zgłaszają się pacjenci także spoza województwa warmińsko-mazurskiego - dodaje.