Rodzice maturzystów z przerażeniem spoglądają do swoich portfeli. Powód? Pierwszy poważny bal ich pociech – studniówka! Kosztuje majątek. Sukienki, garnitury, buty - na to wszystko trzeba wydać małą fortunę - wylicza piątkowy "Fakt".
Czasy, gdy studniówki organizowano w salach gimnastycznych szkół już minęły. Teraz imprezy organizuje się w restauracjach, czy salach bankietowych hoteli.
W tym roku najmodniejsze są granatowe i czarne garnitury. Grafitowe, z połyskiem poszły w odstawkę. Marynarki są do połowy pośladków, wcięte w pasie, a spodnie zwężające się ku dołowi. Do tego potrzebna jest mucha. Krawaty są już niemodne.
Wśród maturzystek panuje moda na krótkie sukienki, odważnie odsłaniające nogi. Jeśli już ktoś zdecyduje się na długa suknię balową, to musi w niej być siatka, eksponująca biust. Ale ubranie to nie wszystko. Na bal trzeba jakoś dojechać. Ostatnio modne jest wynajmowanie... limuzyny.
Za godzinę jazdy takim autem trzeba zapłacić 200-300 złotych. Zazwyczaj do środka wsiada 10 osób, które między sobą dzielą opłatę za wynajęcie auta. W tym roku mamy bardzo dużo zleceń - twierdzi jeden z pracowników firmy wynajmującej luksusowe samochody. Okazuje się, że za taka imprezę trzeba zapłacić grubo ponad tysiąc złotych od osoby.