Sytuacja migrantów koczujących na Białorusi przy granicy z Polską w Usnarzu Górnym k. Krynek (Podlaskie) nie zmienia się. "Zostały dostarczone im między innymi konserwy i chleby" - przekazała rzecznik Straży Granicznej ppor. Anna Michalska. Dodała, że pogranicznicy nie widzą, aby któraś z osób była chora. "Przygotowaliśmy prowiant, lekarstwa, koce i namioty dla osób koczujących na granicy polsko-białoruskiej, ale by je dostarczyć, musimy mieć zgodę władz białoruskich" - podkreśli premier Mateusz Morawiecki. "Na razie otrzymaliśmy, można rzec, brak takiej zgody, ale apelujemy ponownie" - dodał.
Według informacji przekazanej przez rzeczniczkę Straży Granicznej w grupie koczującej przy Polskiej granicy są co najmniej 24 osoby. Tak jak wcześniej wspominałam trudno to ostatecznie powiedzieć, bo widzimy, że też jakieś osoby wychodzą lub wchodzą do namiotów. Tych osób ‘kręcących’ się jest 24, ale ile jest w namiotach, to trudno nam powiedzieć - poinformowała w czwartek.
Wskazała, że w grupie na sto procent nie ma żadnych dzieci. Nie widzimy też, żeby ktoś był chory - stwierdziła, dodając, że w środę służby białoruskie prawdopodobnie z tłumaczem podeszły do tej grupy osób.
Dodatkowo ppor. Anna Michalska poinformowała, że minionej doby funkcjonariusze Straży Granicznej odnotowali 71 prób nielegalnego przekroczenia granicy Polski z Białorusią. Zatrzymano 20 osób. Nie wiemy, jakiej narodowości, cały czas trwają czynności - dodała.
Podczas porannej konferencji szef rządu pytany był, czy nie ma żadnej możliwości, by polska Straż Graniczna, która jest blisko osób koczujących na granicy polsko-białoruskiej, przekazała im jakiekolwiek środki czy prowiant z polskiej strony.
Jeszcze raz podkreślę, wszelkie środki: prowiant, lekarstwa, koce, łózka polowe, namioty, wszystko to przygotowaliśmy i jesteśmy gotowi do dostarczenia, ale nie ma czegoś takiego jak np. przerzucanie przez granicę środków - tak jak to jedna osoba chciała uczynić, ponieważ jest to działanie niezgodne z przepisami. Dlatego musimy mieć zgodę władz białoruskich - odpowiedział Morawiecki.
Czy my byśmy sobie życzyli, by ktoś przez naszą granicę prowadził pewne działania bez zgody Polski? Oczywiście nie, i my szanujemy integralność, suwerenność państwa białoruskiego i o taką zgodę wystąpiliśmy - wskazał premier. Na razie otrzymaliśmy, można rzec, brak takiej zgody, ale apelujemy ponownie, staramy się spotykać i doprowadzić do tego, żeby taka zgoda została otrzymana - dodał.
Przypomnę, że ten kryzys w ogromny stopniu dotyczył jeszcze dłuższej od polskiej, granicy białorusko-litewskiej, i dzisiaj już na tej granicy panuje względny spokój - powiedział Morawiecki. Przypomniał, że w najbliższym czasie będzie na granicy polsko-białoruskiej stawiany płot.
My jesteśmy przede wszystkim zobowiązani do dbania o naszą granicę i oto, żeby nielegalni emigranci zgodnie z wezwaniem Komisji Europejskiej, a przypominam, że nasza wschodnia granica jest także wschodnią granicą Unii Europejskiej, żeby nielegalni emigranci nie mogli na terytorium Unii Europejskiej przedostawać się. I to zadanie wykonujemy bardzo dobrze, ale oczywiście osobom ściągniętym z Iraku na Białoruś, do państwa białoruskiego, jesteśmy w stanie tam na miejscu pomagać - wskazał premier.
Media, wolontariusze organizacji pozarządowych i inne osoby są w odległości kilkuset metrów od granicy; teren wciąż zabezpiecza policja, której funkcjonariusze stoją na granicy działki. Dodatkowo przed samym miejscem, gdzie są koczujący zwykle ustawiona jest też szczelnie kolumna samochodów - wojskowa ciężarówka i auta terenowe SG.
W czwartek do godz. 10 stała tam jedynie ciężarówka i kilka aut policji ale w taki sposób, że nawet z kilkuset metrów było widać kilka namiotów imigrantów. Kilka osób pokazało się, gdy próbę komunikacji z nimi podjęła tłumaczka współpracująca z fundacją Ocalenie. Potem jednak dojechała SG i jej auta znowu zasłoniły obozowisko. Nad samochodami widać było dym z ogniska.
Komunikacja odbywa się w ten sam sposób od czasu, gdy miejsce jest zabezpieczane przez policję w odległości kilkuset metrów od pasa granicznego. Tzn. używany jest megafon, a ktoś z imigrantów albo daje znaki, albo wykrzykuje odpowiedź. W czwartek te odpowiedzi były dość wyraźnie słyszalne; komunikacja odbywała się zanim namioty zostały zasłonięte przez rząd samochodów.
Wyraźnie pogorszyła się pogoda. Temperatura w dzień sięga 12-15 stopni, od nocy pada deszcz. Wolontariusze, którzy noc spędzili na miejscu w swoich namiotach przyznali, że po zmroku było zimno.
Na wysokości miejscowości Usnarz Górny, po białoruskiej stronie granicy z Polską, od kilkunastu dni koczują migranci. Z białoruskiej strony przed ewentualnym odwrotem zagradzają im drogę białoruskie służby. Przejścia na polską stronę pilnują żołnierze i funkcjonariusze SG.
Białoruś odmówiła Polsce zgody na wpuszczenie na jej terytorium konwoju z pomocą humanitarną dla migrantów.
Europejski Trybunał Praw Człowieka zdecydował w środę, że Polska musi zapewnić 32 afgańskim migrantom koczującym przy jej granicy po stronie białoruskiej żywność, ubrania, opiekę medyczną i, jeśli to możliwe, tymczasowe schronienie. "Jednocześnie środki te nie powinny być rozumiane jako wymóg, by Polska wpuściła tych migrantów na swoje terytorium" - dodał ETPC.