Saddam Husajn naprawdę pozbył się broni masowego rażenia, lecz świadomie zachowywał się w taki sposób, by świat nie był tego pewny. Kampania dezinformacji miała podzielić wspólnotę międzynarodową i zapobiec inwazji USA - twierdzi były współpracownik dyktatora.
Blef zbrojeniowy Saddama „ujawniła” pewna osobistość iracka, która przez wiele lat znajdowała się blisko dyktatora. Nie zgodziła się ona na ujawnienie swoich personaliów, argumentując, że grożą jej ciągle formacje paramilitarne Saddama, które są nadal aktywne w Iraku.
Strategia, która okazała się pomyłką, miała spowodować, że Saddam będzie wyglądał na mocnego człowieka w oczach świata arabskiego. Równocześnie zaś takie kraje jak Francja i Rosja będą mieć się na baczności przed przystąpieniem do wojny pod auspicjami USA.
Wielokrotnie powtarzał mi: „Ach ci obcokrajowcy, mają szacunek jedynie dla siły i musimy im wmówić, że jesteśmy silni” - twierdzi Irakijczyk. Według jego słów były dyktator zachował jednak całe zaplecze techniczne i potencjał naukowy, by w dowolnej chwili wznowić programy zbrojeniowe.
Irakijczyk sugeruje, że polityczna gra na przetrzymanie zaczęła ostatecznie przynosić rezultaty odmienne od założonych, bowiem polityka USA zmieniła się po zamachach z 11 września. Jej celem przestało być jedynie powstrzymywanie irackiego przywódcy. Amerykanie stali się gotowi do uderzenia na tych, którzy mogli mogliby dostarczyć terrorystom fatalnej w skutkach broni.
18:35