8 kwietnia rozpocznie się strajk nauczycieli. Jutro zacznie się referendum strajkowe i potrwa dwa tygodnie. Jak zapowiedział Sławomir Broniarz, prezes ZNP, strajk będzie bezterminowy. Związek Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych domagają się podniesienia pensji zasadniczej o tysiąc złotych.
Strajk w szkołach i innych placówkach oświatowych rozpocznie się 8 kwietnia. Chodzi o te placówki, w których - w wyniku referendum - uzyskana będzie zgoda na jego przeprowadzenie - poinformował prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz. Dodał, że "z dotychczasowego przebiegu sporu zbiorowego wynika, iż do chwili obecnej 78 proc. szkół i placówek oświatowych weszło w spór zbiorowy".
Referendum strajkowe rozpocznie się 5 marca i potrwa przez pełne dwa tygodnie robocze. W referendum będzie mógł wziąć udział każdy pracownik szkoły lub przedszkola, nie tylko nauczyciele, ale także pracownicy administracji i obsługi.
Istnieje ryzyko, że protest zagrozi egzaminom: gimnazjalisty i ósmoklasisty - przyznał Broniarz. Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego podkreślił, że rozmowy z rządem trwają od dawna, a dyrektorzy i rodzice z bardzo dużym terminem są uprzedzeni o strajku.
Wyjaśnił, że w trakcie protestu nauczyciele będą przychodzić do szkoły, ale nie będą prowadzić żadnych zajęć. Zapewnienie opieki dzieciom to obowiązek dyrektora - podkreślał prezes ZNP.
W styczniu Związek Nauczycielstwa Polskiego wszczął procedury sporu zbiorowego prowadzące do strajku w oświacie. ZNP domaga się 1000 zł podwyżki dla nauczycieli i pracowników oświaty.
Chcemy uspokoić rodziców - dołożymy wszelkich starań, by czas strajku nikomu niczym złym nie zagrażał - podkreślił Broniarz na konferencji prasowej. Dodał jednak, że rodzice "nie mogą oczekiwać od nas, że ulegniemy tej psychologicznej presji związanej choćby z terminem egzaminów".
Chcemy lepszego systemu oświaty, chcemy lepszej szkoły, chcemy szkoły bardziej autonomicznej, z większymi kompetencjami dyrektora, z większymi możliwościami edukacyjnymi, adresowanymi do dzieci - podkreślił prezes ZNP. Jak jednocześnie wskazał, "nie możemy tego zrobić w oparciu o dotychczasowy system finansowania, który w gruncie rzeczy - patrząc na retorykę uprawianą przez minister edukacji Annę Zalewską - bazuje na budżetach jednostek samorządu terytorialnego".
Ministerstwo Edukacji Narodowej nie wierzy, że dojdzie do strajku nauczycieli w czasie kwietniowych egzaminów ósmoklasistów i gimnazjalistów. Jestem przekonany, że związkowcy nie podejmą takich destrukcyjnych działań dla edukacji - komentuje ogłoszenie terminu protestu przez Związek Nauczycielstwa Polskiego wiceminister Maciej Kopeć.
Podkreśla, że MEN jest zawsze otwarty na rozmowy ze związkowcami. Z drugiej strony Maciej Kopeć dodaje, że spełnienie postulatów ZNP kosztowałoby ponad 15 miliardów złotych, a takich funduszy w budżecie nie ma. MEN wyjaśnia, że od zeszłego roku do końca roku 2019 pensje wzrosną o ponad 15 procent. Dla większości nauczycieli oznacza to podwyżkę o niecałe 200 złotych.