Policja wiedziała, że sprawca ubiegłotygodniowej masakry we Włocławku ma broń i jest agresywny. Przed tragedią funkcjonariusze wielokrotnie byli u niego w domu, jednak nie znaleźli podstaw do interwencji. 20 lutego mężczyzna zabił swoją żonę, teściową i szwagra, a później popełnił samobójstwo.
Wszczęte śledztwo ma wyjaśnić, dlaczego policjanci nie odebrali 62-letniemu mężczyźnie broni myśliwskiej, choć mieli informacje o znęcaniu się nad rodziną. Tydzień po pierwszym sygnale mężczyzna zabił kobietę, jej matkę i brata, a następnie popełnił samobójstwo.
Sprawę badała już miejscowa prokuratura, ale nie dopatrzyła się problemu uznając, że policjanci nie mogli zabrać broni, ponieważ do dnia tragedii sprawca jej nie używał.
Mężczyzna był podopiecznym włocławskiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. Około południa zadzwonił do ośrodka, powiedział, że zabił żonę i zamierza targnąć się na swoje życie. Kiedy policjanci dotarli do mieszkania 62-latka, odnaleźli tam zwłoki jego 43-letniej żony. Najprawdopodobniej została zasztyletowana.
Dwa kolejne ciała odkryto w domku jednorodzinnym na obrzeżach miasta. Byli to brat i matka zamordowanej wcześniej kobiety. Zginęli od strzałów z broni myśliwskiej.
W ten sam sposób życie odebrał sobie zabójca całej trójki. Jego ciało odnaleziono w pustostanie pod Włocławkiem.
tvn24/x-news/rmf fm (j.)