Wiedziałem, że jest sprawa związana z pułkownikiem Aleksandrem L. - mówi prezydent Lech Kaczyński. Dziś prokuratura wystąpiła z wnioskami o areszt dla Wojciecha S. i Aleksandra L., podejrzanych o płatną protekcję przy weryfikacji funkcjonariuszy Wojskowych Służb Informacyjnych.
Prezydent Lech Kaczyński, który przebywa z wizytą w Izraelu, przyznał, że o sprawie związanej z pułkownikiem L. wiedział. Ale wczoraj, gdy pytali go o to dziennikarze, nie skojarzył faktów. Zaznaczył jednak, że nie miał pojęcia o planowanej akcji.
Wojciechowi S. i Aleksandrowi L. - jak poinformował Robert Majewski z prokuratury krajowej - przedstawiono zarzuty powoływania się na wpływy i żądania korzyści majątkowej w zamian za pozytywne rozstrzygnięcie Komisji Weryfikacyjnej WSI. Grozi za to do trzech lat więzienia. Obaj nie przyznają się do winy.
Mężczyźni proponowali różnym osobom nieumieszczanie ich nazwisk w aneksie w zamian za pieniądze. Jak dowiedział się reporter RMF FM, prokuratorzy dysponują dowodami na co najmniej jeden przypadek, gdy zażądano najpierw 100 a potem 200 tysięcy złotych od jednego z biznesmenów za to, aby jego nazwisko nie znalazło się właśnie w aneksie.
Przesłuchiwani w tej sprawie byli też członkowie komisji weryfikacyjnej WSI Piotr Bączek i Leszek Pietrzak. Zeznawali w charakterze świadków i nie usłyszeli żadnych zarzutów.
We wtorek ABW przeszukała kilkanaście mieszkań - nie tylko osób podejrzanych w sprawie. W trzech znaleziono tajne dokumenty. Jeśli okaże się, że trzymane tam były bezprawnie, niewykluczone, że będą kolejne zarzuty.