Będzie sądowy finał finansowego sporu o Stadion Narodowy. Jak ustalił nasz reporter Piotr Glinkowski, jutro mija ultimatum, które Narodowe Centrum Sportu wyznaczyło generalnemu wykonawcy. Konsorcjum PBG i Hydrobudowa nie chce bowiem zapłacić ponad 300 milionów złotych kar umownych za opóźnienia w budowie stadionu.
Konsorcjum nie tylko nie ma zamiaru płacić, ale uważa, że kara jest zupełnie bezzasadna i krzywdząca. Co prawda termin wykonania stadionu minął w listopadzie 2011, jednak jak powiedział reporterowi RMF FM rzecznik Hydrobudowy, NCS zlecał im prace również w tym roku. W sumie zgłoszono do projektu ponad 15 tysięcy poprawek i dlatego konsorcjum nie czuje się odpowiedzialne za opóźnienia.
NCS jest oczywiście innego zdania. Rzeczniczka spółki podkreśla, że jeśli do jutra nie wpłyną pieniądze, to skieruje sprawę do sądu. Co ciekawe, złożenie swojego pozwu deklaruje też konsorcjum. Na razie szczegółów jednak nie zdradza.
Jednocześnie, w tle, trwa walka o pieniądze dla podwykonawców. Od ubiegłego tygodnia w Narodowym Centrum Sportu właściciele kilkudziesięciu oszukanych firm składają niezapłacone faktury. Nieoficjalnie mówi się, że NCS zapłaci im blisko 100 mln złotych z gwarancji bankowych generalnego wykonawcy.
Hydrobudowa i PBG odpowiedzialne m.in. za budowę Stadionu Narodowego w Warszawie, podjęły uchwały o upadłości. Spółki stały się ofiarami własnej ambicji i braku wyobraźni urzędników. Obie popełniły ten sam błąd. Wystartowały w prestiżowych przetargach oferując bardzo niskie ceny. To byłaby nawet dobra taktyka, gdyby nie kryzys. W ostatnich latach ceny materiałów budowlanych wystrzeliły. To zdemolowało finanse spółek i rozpoczęło powolny proces upadania. Firmy zaczęły mieć opóźnienia, przestały także płacić podwykonawcom. W efekcie podjęły uchwały o upadłości. Poszkodowani podwykonawcy zażądali gwarancji płatności od bankrutujących firm.