Były minister, dziś SLD-owski baron na Mazowszu, wydał zarządzenie zamykające dostęp do szczepionek lekarzom prowadzącym prywatną praktykę. Efekt jest taki, że lekarz domowy nie może sam kupić tych preparatów w hurtowni. Może nam jedynie wypisać receptę. Aby się zaszczepić, trzeba samemu kupić szczepionkę w aptece.

Teoretycznie można powiedzieć, że nie ma o co kopii kruszyć, przecież nasze pociechy mogą być szczepione w publicznych lub niepublicznych ZOZ-ach, jednak z praktyki wynika, że dzieci są przede wszystkim szczepione w domu.

Bo - jak tłumaczy profesor Andrzej Radzikowski - rodziny wielodzietne nie mają czasu. (...) Także ludzie zamożni są zalatani, zapracowani, dlatego chcą, żeby lekarz przyjechał ze szczepionką do domu. Teraz nie jest to już takie proste. Ponadto - jak zauważa profesor Radzikowski – przez takie rozporządzenie ucierpi profilaktyka. A wiadomo, że łatwiej i taniej jest zapobiegać i leczyć.

W mentalności polskiej profilaktyka zawsze jest na drugim miejscu. Pacjenta trzeba zaskoczyć, a w momencie, kiedy da mu się receptę i wyśle się go do apteki, całe zaskoczenie mija - wyjaśnia profesor Andrzej Radzikowski.

No może nie całe, bo zaskoczeniem może być cena. Szczepionka przeciwko polio kupiona w hurtowni kosztowała 25 zł a w aptece 40 zł - podaje przykład profesor Radzikowski. Do tego można jeszcze dodać, że lekarz kupujący szczepionkę wie, jak ją przechowywać.

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

Trudno powiedzieć, czym kierował się były minister zdrowia, wprowadzając taką regulację. Apteki na tym kokosów nie zbijają, a czas i pieniądze tracą pacjenci.

Foto: Archiwum RMF

18:30