W polskich lasach działa już ponad 400 kamer. Lasy Państwowe zaczęły je instalować na dużą skalę rok temu, by walczyć z kradzieżami drewna i zaśmiecaniem lasów. Zapowiadają, że będą kupować kolejne.
Koszt jednej kamery z czujnikiem ruchu to około półtora tysiąca złotych. Nie stoją na widoku - są ukrywane przez Straż Leśną, przede wszystkim w miejscach, gdzie jest składowane ścięte drzewo. Nie instaluje się ich na stałe. Jeśli leśnicy widzą, że złodzieje lub śmieciarze upodobali sobie nowe miejsce, są w stanie właśnie tam przenieść kamerę.
Jak tłumaczą, to konieczność. Nie ma szans, by pracownicy Lasów Państwowych sami dali radę stale nadzorować cały obszar polskich lasów. Dlatego kamery bywają jedynym wyjściem. Pozwalają zarejestrować np. numery rejestracyjne samochodu, którym poruszają się złodzieje drewna lub śmieciarze, dzięki czemu Straż Leśna może później dotrzeć do takich ludzi.
Najnowszy przykład to mężczyzna, który wylewał w lesie zawartość szambiarki - opowiada Adam Pietrzak z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie - Dostaliśmy taki sygnał, w tym miejscu zamontowaliśmy kamerę, po kilku dniach mężczyzna ponownie wylał nieczystości, a my mieliśmy nagraną całą sytuację ze świetnie widoczną rejestracją auta, dzięki czemu szybko go znaleźliśmy.
Choć śmieciarze często dają się nagrać, to leśnicy zaczęli kupować kamery przede wszystkim ze względu na częste kradzieże drewna. Nawet w ubiegłym roku, gdy kamery już działały, z polskich lasów zniknęło drewno o wartości ponad 5 milionów złotych. Mamy np. nagranie, jak panowie ścinają dwa drzewa, a dzień później przyjeżdżają po nie samochodem z przyczepką. Złapani, tłumaczyli, że oni nic nie ukradli, ale nagranie było bezspornym dowodem - mówi Adam Pietrzak.
Zobacz nagrania zarejestrowane przez leśne kamery:
A to już leśna przyroda okiem ukrytej kamery: