Chcemy by praca miała sens, by polityka miała treść - tak koncert pobożnych życzeń rozpoczął PSL. Koncert w sensie dosłownym, bo liderzy Polskiego Stronnictwa Ludowego zaśpiewali na żywo w centrum Warszawy swoją wyborczą piosenkę. To skrzyżowanie disco polo i folku.
Jeśli PSL chce porzucić politykę i robić na stałe w show biznesie to ma do poprawienia sporo niedoróbek. O ile teledysk brzmi i wygląda profesjonalnie to występy na żywo idą gorzej.
Pewnym talentem wykazał się jednak Waldemar Pawlak, który mógłby zostać mistrzem playbacku. Trzymał w ręku włączony mikrofon, ruszał ustami, tak jakby śpiewał, a było słychać tylko osoby stojące obok niego.
Ja śpiewałem tak, jak to pasuje do mojego talentu. Były głosy dużo bardziej zdecydowane i warte odsłuchania niż mój przemęczony i zmordowany głos - mówił wicepremier.
Zmęczonym głosem i na miarę swego talentu tłumaczył prezes PSL-u, który tym samym tonem kilka chwil wcześniej zachęcał do radości życia.