Możliwe są przesunięcia środków pomiędzy składnikami NFZ, jednak ogólna kwota się nie zmieni – zapowiedział minister zdrowia Leszek Sikorski. A to oznacza jedno: sytuacja pacjentów i lekarzy nie poprawi się. W Sejmie debatowano wczoraj na temat NFZ.

Mimo płynących z wielu stron zastrzeżeń, nie będzie więcej pieniędzy ponad to, co oferuje Narodowy Fundusz Zdrowia – wynika z informacji przestawionej w Sejmie przez ministra zdrowia Leszka Sikorskiego. Wszystkie zwiększenia na daną specjalność muszą być skojarzone ze zmniejszeniem w innym segmencie (...); jeśli w jednym miejscu zwiększymy środki, komuś będzie trzeba je zabrać - mówił Sikorski.

Innymi słowy dyrektor szpitala X nie dostanie więcej pieniędzy niż to, co w tej chwili oferuje Fundusz, może jedynie zaproponować, aby jeden z oddziałów dostał więcej kosztem drugiego.

Ale generalnie nie jest źle - mówił minister Sikorski. Wydatki na służbę zdrowia wzrosną o 1,5 proc. Po tych słowach w ławach opozycji zawrzało.

U pana zgadza się tylko w papierach; rzeczywistość jest raczej skrzecząca – mówił jeden z posłów. A dowody? Szpitale nie przyjmują pacjentów, bo skończyły im się limity, a system, który miał uzdrowić chorą służbę zdrowia, splajtował – wyliczała Ewa Kopacz z PO. Od Zakopanego po Szczecin placówki służby zdrowia nie są w stanie w ogóle funkcjonować. Wieje grozą. Co dalej?

A dalej może być tak samo albo jeszcze gorzej...

Coraz więcej lekarzy jest niezadowolonych z działalności Narodowego Funduszu Zdrowia. Kilka dni temu informowaliśmy, że lekarze rodzinni z 7 województw buntują się przeciwko dyktatowi NFZ. Twierdzą, że Fundusz chce płacić tyle samo za dużo większy zakres usług.

Instytucja tak scentralizowana, że zupełnie nie liczy się – zwłaszcza z małymi firmami. W wielu dyscyplinach Fundusz okazał się całkowicie niewydolny - mówi jeden z lekarzy rodzinnych.

Do negocjacji z NFZ przygotowują się dyrektorzy szpitali onkologicznych z całego kraju. Dziś spotkali się w Warszawie. Jak twierdzą, jeżeli szpitale przyjęłyby propozycje NFZ, to leczenie w przyszłym roku będzie nie tylko na o wiele gorszym poziomie, ale wielu pacjentów w ogóle go nie doczeka.

Tak może być chociażby z pacjentami, którzy przechodzą chemioterapię. Jeden z wykorzystywanych podczas leczenia medykamentów - zdaniem NFZ - powinien być podawany osobom do 60. roku życia. A to znaczy, że jak ktoś ma lat 61, to już nie może być tymi lekami leczony - mówi Jerzy Załuski, zastępca dyrektora ds. lecznictwa w Wielkopolskim Centrum Onkologii w Poznaniu.

Co więcej lek, o którym mowa, jest lekiem doustnym specjalnie i został stworzony po to, aby mogli się nim leczyć ludzie starsi - mówi Załuski. Jeśli chcielibyśmy się trzymać tych procedur i nie leczyć ludzi powyżej 60. roku życia, dla nich byłby to wyrok śmierci - dodaje.

06:15