Jak słyszę, że Donald Tusk miał charyzmę, a ja nie mam, to przypominam sobie tych, którzy mówili, że opozycja nigdy się nie zjednoczy, a Platforma Obywatelska jest skończona - mówi lider PO Grzegorz Schetyna w wywiadzie dla "Newsweeka".
Schetyna określił jako "bardzo dobrą rozmowę" z przewodniczącym Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem pod koniec marca w Brukseli. Ludzie zatrzymywali mnie na ulicy i mówili, że to świetnie, że znowu jesteśmy razem. Cieszą się, jak widzą, że współpracujemy - mówi Schetyna w tygodniku. Pytany, czy ma kompleks Tuska, odpowiada: nie.
Tusk przewodził Platformie, wygraliśmy wybory, ale nigdy nie budował szerokiej koalicji, co mi się udało. Jestem innym typem polityka. On mawiał: moja Platforma robiła to i to. Ja tak nie powiem, bo byłem częścią jego Platformy, a teraz Platforma jest nie tylko moja. Tusk jest liderem tworzącym politykę jednoosobowo. Ja wolę pracować zespołowo, korzystać z ludzi, z ich pomysłów - podkreślił Schetyna.
Jak dodał, jego prawdziwym sprawdzianem, "będzie wynik wyborów". Toczy się walka o wszystko. Albo pójdziemy drogą co najmniej węgierską, jeśli pozwolimy Kaczyńskiemu znowu wygrać, albo wrócimy do Europy i wszyscy będą w Polsce bić brawo tak, jak nam na zjeździe Europejskiej Partii Ludowej w Helsinkach, gdy przyjechaliśmy po wyborach samorządowych - mówi Schetyna.
Na pytanie, czy boli, kiedy mówią: "Schetyna nie ma charyzmy", przyznaje, że "po ludzku to boli". Nigdy nie jest fajnie, kiedy ktoś cię krytykuje. Ale jak słyszę, że Tusk miał charyzmę, a ja nie mam, to przypominam sobie tych, którzy mówili, że opozycja nigdy się nie zjednoczy, a PO jest skończona, bo przegrała wybory i odebrała ludziom nadzieję. Wszystko zawsze było źle. A gdy wygraliśmy wybory samorządowe w wielkich miastach, zaległa cisza. Nie było ani o mojej charyzmie, ani o rzekomym lenistwie Trzaskowskiego. Ci sami, którzy nas krytykowali, zaczęli nagle mówić, że to była dobra kampania. To dla mnie największa satysfakcja - powiedział szef PO.
Schetyna podkreślił też, że Ruch 4 czerwca nie jest konkurencją dla PO. Po wyborach samorządowych rozmawialiśmy z Tuskiem, czy Koalicja Obywatelska wystarczy, żeby wygrać z PiS. Uważałem, że trzeba do niej dołożyć środowiska obywatelskie i samorządowe. Gdy na wybory jesienne powstanie szeroka koalicja, a samorządowcy wesprą listę do Senatu, to nie będzie przestrzeni dla nowego projektu - powiedział szef Platformy.
Na pytanie, czy może czas na zmianę pokoleniową i powinno się zrobić miejsce 40-latkowm, takim jak Trzaskowski, lider PO mówi, że nie. Jeżeli ktoś ma wygrać z Kaczyńskim, to jestem być może ostatnim politykiem czasów Solidarności, stanu wojennego podziemia, który jest w stanie to zrobić. Bo Kaczyński, choć starszy ode mnie i Tuska, to jest podobne pokolenie, które kształtowało polską politykę po 1989 roku - powiedział.
Wiem, jakie jest moje życiowe zadanie: pokonam Kaczyńskiego, przywrócę w Polsce demokrację, praworządność i dumę Polaków z tego, że tu mieszkają. A potem zostawię tę normalną, osadzoną na Zachodzie Polskę pokoleniu 40-latków, niech oni ją urządzają. Dzisiaj, myślę, ich pokolenie nie jest samo w stanie wygrać z Kaczyńskim. A ja nie chciałbym budować bez nich Polski takiej, w jakiej oni chcieliby żyć. Nowa przestrzeń musi być tworzona przez ludzi urodzonych już w nowej Polsce, tak jak moja córka Natalia. Ale przestrzeń wolności musimy im najpierw wyrąbać my - mówi.