Parlament Europejski zajmuje się mało znaczącymi sprawami - tak rzecznik rządu Rafał Bochenek skomentował nieobecność Beaty Szydło w europarlamencie podczas debaty o sytuacji Polsce. Jak dodał, w tym czasie premier była na posiedzeniu rządu, gdzie zajmowano się "ważnymi dla Polaków sprawami - waloryzacją świadczeń emerytalnych i rentowych". "Byliśmy w PE na początku tego roku i wiedzieliśmy, że politycy europejscy bardzo często są oderwani od rzeczywistości, nie znają realiów instytucji państwa polskiego, nie znają porządku konstytucyjnego, który w Polsce obowiązuje i nawet nie są w stanie zadawać trafnych pytań" - podsumował Bochenek.
Marcin Zaborski: Będą wyższe najniższe emerytury. 1000 złotych - i w ZUS i w KRUS. Te wszystkie podwyżki to koszt ponad 2,5 mld złotych. Gdzie trzeba było zaoszczędzić, żeby te pieniądze znaleźć?
Rafał Bochenek: Panie redaktorze, te podwyżki, które teraz zostały zaproponowane przez rząd i przez panią premier, przez panią minister Rafalską, tak naprawdę były już zagwarantowane w budżecie, ponieważ przepisy prawa stanowią bardzo wyraźnie, że musi być corocznie przewidziana inflacja w budżecie i na te podwyżki, na tę waloryzację, zostały przeznaczone określone środki.
Nigdzie nie trzeba było ciąć, żeby na to były pieniądze?
Nie. To są ustawowo zagwarantowane pieniądze, prawie 3 mld złotych, zastanawialiśmy się tylko, jak je dystrybuować pomiędzy osoby starsze, pomiędzy seniorów, ponieważ gdybyśmy literalnie chcieli się trzymać tych przepisów, które dotychczas były, to te waloryzacje, które dotychczas były wprowadzane, były śmieszne i śmieciowe. Wiązałyby się tak naprawdę, należy je wiązać, ze słabością państwa i ośmieszały państwo polskie w oczach osób starszych.
Niektórzy dostaną teraz 10 złotych podwyżki. To nie będzie ośmieszało państwa polskiego w oczach osób starszych?
I tak ta podwyżka będzie wyższa od tej, która by wynikała z tych przepisów, które dotychczas obowiązują.
10 złotych to jest ta podwyżka, która nie ośmiesza państwa?
Momencik. Te podwyżki, które chcielibyśmy normalnie wdrażać w oparciu o te przepisy, które funkcjonowały, wynosiłyby około 5, może 6 złotych, przy dobrych wiatrach. W związku z tym naprawdę uważam, że akurat ta decyzja rządu jest przełomowa. Oczywiście to, co zostało dzisiaj zaprezentowane na posiedzeniu rządu, to była pewna koncepcja, zarys, a w najbliższym czasie zostanie przygotowana ustawa przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, która będzie szczegółowo regulowała te kwestie...
Przełom? Bo nie 5, 6, a 10 złotych, panie ministrze.
Nie, nie 10 złotych...
Nie będzie osób, które mają 10 złotych podwyżki?
Myślę, że należy zwrócić uwagę przede wszystkim na to, że tym projektem i tymi zmianami, które wdrażamy, chcemy wesprzeć te osoby, które zarabiały najmniej, które otrzymywały najniższe świadczenia, 880 złotych brutto. Przyzna pan, że za takie pieniądze w ciągu miesiąca bardzo ciężko się żyje, a rząd pani premier Beaty Szydło stawia w centrum swojej polityki przede wszystkim człowieka. I właśnie dla ludzi starszych postanowiliśmy wdrożyć takie rozwiązania.
To spójrzmy, gdzie można byłoby znaleźć więcej pieniędzy, żeby te podwyżki były wyższe. Przed wyborami PiS wskazywało: gabinety polityczne. Ile osób pracuje w gabinetach politycznych rządu PiS?
Jeśli chodzi o gabinety polityczne, pan doskonale wie, że w gabinetach pracują osoby, które wspierają swoich ministrów, osoby, które...
Ile tych osób jest?
Nie liczyłem...
A ja policzyłem. Podpowiem panu - przed momentem spojrzałem na stronę poszczególnych resortów i kancelarii premiera - 83 osoby. I spojrzałem też na to, co PiS zapowiadał w swoim programie przed wyborami. A zapowiadał tak: poszukując oszczędności zlikwidujemy rozbudowane w ostatnich latach gabinety polityczne. Gabinety polityczne funkcjonujące w różnych miejscach administracji publicznej trzeba zlikwidować jako przejaw upartyjnienia państwa. Udało się?
Ale widzi pan, wydaje mi się, że akurat największe koszty dla budżetu nie są generowane przez gabinety polityczne, tylko przez to, jak państwo jest zarządzane. Państwo, które było rządzone przez PO, i PSL - w sposób niewłaściwy, skandaliczny wręcz rządzone, o czym świadczą chociażby horrendalnie wysokie wynagrodzenia dla prezesów spółek Skarbu Państwa... My to ukróciliśmy. Wyszła nowa ustawa, która to ogranicza znacząco. Prezesi nie będą już zarabiali tak dużo, jak wcześniej, już nie będą takimi grubymi rybami, które tak naprawdę wyrywały się ponad ustawę kominową, nie respektowały przepisów tej ustawy, dlatego oszczędności cały czas szukamy i staramy się te wszystkie środki, które są zgromadzone w budżecie państwa, dystrybuować sprawiedliwie, przede wszystkim do tych warstw społeczeństwa, które były do tej pory wykluczone.
Kiedy PiS było w opozycji, rok 2009 i 2012 - były projekty ws. likwidacji gabinetów politycznych. Teraz PiS rządzi, po roku gabinety wciąż są i pytanie, kiedy przestaną istnieć.
Panie redaktorze, być może kiedyś warto się nad tym zastanowić, w jaki sposób je przemodelować, aczkolwiek jeżeli pan postawił mi pytanie w kontekście budżetu państwa i wydatków, to ja panu mówię, że koszt takich gabinetów, w porównaniu do tych wydatków, które były dotychczas realizowane przez poprzedni rząd, jest znikomy. My wszystkie środki publiczne, które staramy się kierować do społeczeństwa, kierujemy w sposób transparentny, i takich programów, przyzna pan, prospołecznych, jak np. "Rodzina 500+", czy programy związane z darmowymi lekami dla seniorów dla osób powyżej 75. roku życia - program kolejny rządu, który wszedł w życie - dotychczas nie było.
Czy pani premier zaniedbała dzisiaj swoje obowiązki?
Dlaczego pan tak mówi?
Słowa Beaty Szydło ze stycznia: Uważam, że to jest mój obowiązek. Obowiązek premiera polskiego rządu - zawsze wtedy, kiedy jest zapotrzebowanie, aby rozmawiać o sprawach Polski, to jesteśmy otwarci, taką rozmowę chcemy prowadzić. Dziś pani premier w Parlamencie Europejskim nie była, a była debata o Polsce.
Widzi pan, ale pani premier spotkała się dziś z przewodniczącym Rady Europejskiej w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, była debata o Polsce w PE, ale...
Ale to było rano, a mogła pojechać po południu do Parlamentu Europejskiego.
Ale też było posiedzenie rządu i właśnie na posiedzeniu rządu zajęliśmy się sprawami ważnymi dla Polaków - waloryzacją świadczeń emerytalnych i rentowych. Niestety PE zajmuje się mało znaczącymi sprawami, zresztą nie wiem, czy pan oglądał debatę...
Owszem, oglądałem.
Ja przyznam się, że nie skupiałem się nawet bardzo na tym, jakie tam padają wypowiedzi, z uwagi na to, że widziałem, że sama publiczność i członkowie PE niespecjalnie byli tym zainteresowani. Było ilu - 5, 10 może... I to tylko parlamentarzystów, reprezentujących Polskę.
Więcej niż 10. Politycy Nowoczesnej mówią dzisiaj: rząd Beaty szydło jest rządem tchórzy. W związku z tym, że nie było Beaty Szydło...
Nie, byliśmy w PE na początku tego roku, widzieliśmy, że politycy europejscy bardzo często są oderwani od rzeczywistości, nie znają realiów instytucji państwa polskiego, porządku konstytucyjnego, który w Polsce obowiązuje i nawet nie są w stanie zadawać trafnych pytań.
Dlaczego nie było wspólnej konferencji prasowej po spotkaniu pani premier z Donaldem Tuskiem?
Ja wydałem oświadczenie, wydaje mi się, że ten komunikat, który dotarł do dziennikarzy i społeczeństwa jest wystarczający. Tak naprawdę sprawy, które były poruszane na tym spotkaniu i te kwestie i to stanowisko, które pani premier zaprezentowała przewodniczącemu Donaldowi Tuskowi, nie odbiega niczym od tego, które prezentowaliśmy już od dłuższego czasu społeczeństwu, my uważamy, że UE...
Ostatnie dni, spotkania Donalda Tuska z kolejnymi premierami, wspólne konferencje przewodniczącego Rady Europejskiej z premierami Szwecji, Estonii, Łotwy, Irlandii, Luksemburga. Dlaczego zabrakło tego w przypadku Polski?
A uważa pan, że to jest konieczne?
Nie, pytam, czemu zabrakło, czy nie było potrzeby, pani premier Szydło nie chciała takiej konferencji?
Ja uważam, że nie było potrzeby akurat. Tak jak powiedziałem - UE potrzebuje reformy, to takie stanowisko polskie rządu zostało przedstawione Donaldowi Tuskowi i wierzymy w to, że Donald Tusk również stanie po naszej stronie i będzie chciał wprowadzić dobre zmiany w UE, by zaczęła ona żyć sprawami ważnymi dla europejczyków, a nie zajmować się sama sobą.
Dobre zmiany oznaczają np. poparcie pomysłu stworzenia wspólnej, europejskiej armii?
Należałoby to rozważyć oczywiście, natomiast jeszcze to nie jest przesądzone, ponieważ nie wszystkie państwa wyraziły takie stanowisko i chęć uczestniczenia w takim projekcie. Wiemy, że znaczna część państw UE jest członkami Sojuszu Północnoatlantyckiego i tu są pewne gwarancje bezpieczeństwa - to jest ciało, organizacja, która gwarantuje bezpieczeństwo w Europie i na świecie, dlatego należałoby to bardzo rozważnie przemyśleć.
Grupa Wyszehradzka będzie miała wspólne stanowisko na piątkowym szczycie UE?
Tak, to stanowisko będzie prezentowane przez panią premier Beatę Szydło.
Czy w tym stanowisku będzie pomysł na to, żeby zmieniać traktatowo UE?
Ja wiem, że wszyscy bardzo mocno przywiązali się do traktatów, do zmiany traktatów, aczkolwiek kwestia formy prawnej to jest kwestia drugorzędna. Myślę, że przede wszystkim przywódcy dzisiaj powinni się skupić na tym, co chcą zrobić dobrego dla UE po to, by utrzymać jej integralność, po to by Unia Europejska dalej mogła funkcjonować i przede wszystkim być bardziej demokratyczna i odbiurokratyzowana.